muzyka

Uwaga!

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 13


ROZDZIAŁ TRZYNASTY


 Carrien leżała na łóżku, bawiąc się włosami. Powinna znaleźć więcej informacji na temat tego czarownika, Galbdura. Skoro nie żył, to kto kierował tymi potworami? Dziewczyna westchnęła i przewróciła się na bok. Mimo, że był środek nocy ona nadal nie mogła zasnąć. Zbyt wiele myśli skakało po jej głowie niczym natrętne pchły. Gdyby tylko mogła, to porozmawiałaby z kimś, ale wszyscy już spali, a gadać sama do siebie nie chciała, bo to podobno objawy jakichś zaburzeń psychicznych czy coś w tym stylu.
 Brunetka westchnęła i szczelniej okryła się kołdrą. Spotkanie z siostrą co prawda podniosło ją na duchu, ale nie na tyle, żeby zapomnieć o tym, że musi znaleźć rodziców. Teraz, kiedy wiedziała, że Livien jest cała i zdrowa priorytetem stało się dla niej dowiedzenie się, gdzie mogą być jej rodzice. Co prawda Sedriq również był jej rodziną, ale nie tak bliską jak Serena, Devin i Livien. Samotna łza spłynęła po policzku dziewczyny, której zaczęła trząść się dolna warga. Nie chciała pogodzić się z tym, że to akurat jej rodzinie musiało się to wszystko przydarzyć. Mogłaby teraz leżeć w swoim łóżku, w swoim domu i rozmawiać z Livien o głupotach, lub obgadywać wszystkie denerwujące ich dziewczyny.
 Dziewczyna otarła łzy z policzków i pociągnęła nosem. Odgarnęła włosy z policzków i wzięła drżący wdech. Odrzuciła kołdrę i wstała z łóżka. Podeszła do biurka i zapaliła lampkę, a sztuczne światło zalało pokój. Brunetka podeszła do półki na książki i wzięła pierwszą lepszą powieść. Usiadła wygodnie w fotelu i otworzyła ją na pierwszej stronie.
 Książka okazała się starą powieścią dla dzieci, pełną kolorowych obrazków. Carrien uśmiechnęła się lekko na widok pięknego rysunku feniksa. Sama od dawna marzyła, by posiadać to magiczne zwierzę. Na kolejnych obrazkach widziała rycerzy walczących z wielkimi, ziejącymi ogniem smokami. Brunetka przypomniała sobie smocze jajo, które nie wiadomo skąd miała jej siostra. Livien patrzyła na nie z niemalże matczyną czułością w oczach.
 Carrien miała tylko nadzieję, że stworzenie, które wykluje się z jaja nie postanowi nagle zjeść jej siostry bliźniaczki. Wierzyła jednak, że w razie czego Lorethan jej pomoże. Miała czyste sumienie wiedząc, że zostawiła siostrę w dobrych rękach.
 Pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Zdziwiona, odłożyła książkę i poszła otworzyć. W progu stał Sedriq.
 - Chciałem sprawdzić czy śpisz - powiedział mężczyzna, patrząc z troską na wnuczkę.
 - Nie mogłam zasnąć - odrzekła dziewczyna wykręcając palce.
 - Zauważyłem. Mogę wejść? - zapytał.
 - Jasne - odpowiedziała brunetka, przepuszczając swojego dziadka w drzwiach.
 Sedriq usiadł przy biurku dziewczyny, a ona zajęła miejsce w tym samym fotelu, w którym siedziała dosłownie kilka minut temu. Patrząc na mężczyznę o kocich oczach, stwierdziła, że wygląda on bardziej na jej ojca lub wujka. Niemal roześmiała się głośno, kiedy wyobraziła sobie Sedriqa przychodzącego do niej na przedstawienie z okazji Dnia Dziadka.
 - Jesteś bardzo podobna do Devina - odezwał się nagle mężczyzna.
 Carrien zerknęła na niego.
 - Tak, wiele osób mi to mówiło - powiedziała dziewczyna ze wzruszeniem ramion.
 - Nie chodzi mi o podobiznę zewnętrzną, ale wewnętrzną - roześmiał się Sedriq. - On też często nie mógł spać w nocy, kiedy był młodszy. Przychodziłem wtedy do niego i czytałem mu bajki z tej książki - podbródkiem wskazał tomik, leżący na biurku brunetki.
 - Jak mój tata poznał mamę? - zapytała nagle dziewczyna. Do tej pory Serena wmawiała swoim córkom, że poznała męża na koncercie Green Day, ale teraz, kiedy całe ich życie okazało się jednym wielkim kłamstwem, to Carrien nie wierzyła nawet w tę durną historyjkę.
 Sedriq potarł brodę w zamyśleniu.
 - Któregoś dnia przyszła do nas Aithene razem ze swoją córką. Serena zrobiła wielkie wrażenie na Devinie - mężczyzna uśmiechnął się z rozmarzeniem, przypominając sobie to wydarzenie.
 Brunetka również się uśmiechnęła i odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów.
 - Nie wiem w jaki sposób, ale jakoś wymykali się na potajemne spotkania, mimo że ja i Aithene im tego zabroniliśmy. Kiedy oboje skończyli osiemnaście lat, uciekli. Szukaliśmy przez wiele lat, ale nic z tego. - Sedriq westchnął, a przez jego twarz przemknął cień. - A teraz znowu nam zniknęli.
 Carrien podeszła do dziadka, by położyć mu dłoń na ramieniu i uśmiechnąć się krzepiąco. Zdała sobie sprawę, że nie tylko ona cierpi z powodu straty Devina. Ona straciła ojca a Sedriq syna. Dziewczyna nie wiedziała co boli bardziej. Mężczyzna ścisnął jej dłoń.
 - Znajdziemy ich, obiecuję ci - powiedział twardo mężczyzna.
 Dziewczyna przytuliła się do niego. Gorące łzy spływały jej po policzkach. Sedriq objął ją dość niezdarnie i zaczął kołysać ją nieporadnie w ramionach. Carrien dała upust tym wszystkim emocjom, które trawiły ją od środka: strach, smutek, niepokój i złość. Słone krople zbierały się na jej rzęsach i znaczyły mokre ślady na policzkach dziewczyny.
 - Dziękuję - wyszeptała drżącym głosem.
 Sedriq przytulił ją. Kiedy w końcu dziewczyna, cała zasmarkana odsunęła się od niego, ocierając twarz wierzchem trzęsącej się dłoni, mężczyzna wstał i podszedł do drzwi.
 - Postaraj się usnąć, dobrze? Jutro spróbujemy coś razem wymyślić - powiedział łągodnie, po czym wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi.
Carrien z westchnieniem położyła się w łóżku i otuliła kołdrą. Ułożyła policzek na miękkiej poduszce i podkuliła nogi. Do świtu zostało zapewne niewiele czasu, ale dziewczynę przestało to obchodzić. Przecież nie musi wstać do szkoły z samego rana.
 Kiedy oddech brunetki uspokoił się, dziewczyna odpłynęła do krainy snów, prosto w ramiona Morfeusza.


 Carrien obudziła się z donośnym jękiem. Kark bolał ją niemiłosiernie. Dziewczyna zaczęła rozmasowywać go dłonią, próbując zmniejszyć tępy, pulsujący ból. Usiadła powoli i przetarła oczy pięściami. O dziwo, nie czuła się niewyspana, wręcz przeciwnie.
 Dziewczyna podeszła do szafy i wyciągnęła z niej jasne dżinsy z postrzępionymi nogawkami, luźną, białą koszulkę i zbyt dużą szarą bluzę z kapturem. Akurat rozczesywała włosy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Zmarszczyła brwi i podeszła do drzwi, by je otworzyć. W progu stała wysoka, szczupła dziewczyna o krótkich, jasnozielonych włosach i czarnych oczach. Na jej przedramieniu Carrien zauważyła tatuaż w postaci łapacza snów. Zielonowłosa uśmiechnęła się do brunetki.
 - Cześć, jestem Lily - czarnooka wyciągnęła dłoń o długich, kolorowych paznokciach, do Carrien.
 Brunetka ujęła jej wyciągniętą dłoń i ścisnęła ją delikatnie.
 - Twój dziadek poprosił mnie, żebym cię do niego przyprowadziła - powiedziała Lily z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
 Carrien kiwnęła głową i razem z nią wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi do swojego pokoju. Lily błysnęła idealnie białymi zębami w szerokim uśmiechu i zaczęła prowadzić brunetkę krętymi korytarzami. Czy ona zawsze się uśmiecha?, Carrien zadała sobie pytanie w myślach. Dopiero teraz brunetka zwróciła uwagę na ubiór zielonowłosej czarownicy. Miała na sobie obcisłe, czarne spodnie oraz równie mocno przylegającą do ciała błękitną bluzkę z rękawami sięgającymi łokci. Carrien onieśmielona pewnością siebie, z jaką szła Lily, schowała dłonie do kieszeni bluzy. Zdecydowała, że musi zapytać Sedriqa czy ona też może zrobić sobie tatuaż.
 Lily zaprowadziła ją pod nieskazitelnie czarne drzwi ze srebrzystą klamką. Zielonowłosa mrugnęła do niej, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła. Carrien zawahała się, ale w końcu sięgnęła dłonią do klamki, ale w tym momencie ktoś otworzył z hukiem drzwi. Dziewczyna w ostatniej chwili zdążyła uskoczyć na bok.
 Z pokoju wyszedł rozwścieczony Aidon. Serce Carrien zamarło na chwilę. Młody elf spiorunował ją wzrokiem swoich lodowatych oczu, ale kiedy zauważył emanujący od niej strach, jego spojrzenie złagodniało. Skinął jej głową z cieniem uśmiechu na ustach, po czym odwrócił się i odszedł w nieznaną jej stronę.
_________________

Witajcie znów po tak długiej przerwie, kochani! ;w;
Wybaczcie mi to, że na rozdział musieliście czekać tak długo, ale nie miałam czasu, żeby siąść na spokojnie przy laptopie i przepisać w końcu rozdział w całości ;;'.
Wiekszość czasu zabiera mi nauka, ew spotkania z przyjaciółmi, które ostatnio stały się częstsze niż zazwyczaj;/
To, że nie dodawałam rozdziału nie znaczy, że was nie kocham, miśki :')
 Rozdział z dedykacją dla wszystkich czytelników.