muzyka

Uwaga!

środa, 29 października 2014

Rozdział 6

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Rozdział Szósty

Carrien była strasznie zmęczona. Calutką noc dręczyły ją koszmary, więc prawie w ogóle nie zmrużyła oka. Od środka zżerało ją również dojmujące uczucie tęsknoty za siostrą bliźniaczką.
Myślała, że kiedy obudzi się z krzykiem ze swojego koszmaru zamiast wystraszonego Sedriqa przybiegnie do niej Livien, która przez resztę nocy nawijałaby siostrze o przeczytanych przez siebie książkach. Niestety, zawiodła się. Zapomniała o tym, że nawet nie wie, gdzie teraz znajduje się Liv.
Brązowowłosa westchnęła i zeszła z łóżka. Podciągnęła rękawy bluzy i weszła do kuchni przylegającej do jej pokoju. Zaparzyła sobie herbatę usiadła na blacie obejmując dłońmi kubek, który przyjemnie parzył ją w palce. Kiedy upiła łyk ciepłego napoju, ze złością uświadomiła sobie, że wcale nie ma ochoty na herbatę. Wściekła, wylała do zlewu resztę płynu i oparła dłonie o jego krawędź. Pochyliła głowę, a ciemne włosy utworzyły kurtynę wokół jej twarzy.
Ilekroć myślała o siostrze przypominała sobie także o rodzicach. Mogła udawać, że wczorajszy dzień nie zrobił na niej większego wrażenia, ale tak naprawdę emocje wręcz rozsadzały ją od środka. Niepokój, smutek, złość, żal i wiele innych.
Szybko otarła z policzka samotną łzę. Przeczesała włosy palcami i wróciła do swojego pokoju. Założyła granatowe trampki i wyszła na korytarz, wkładając dłonie do kieszeni dżinsów. Korzystając z tego, że nikt jej nie pilnuje, postanowiła się przespacerować. Nie dbała o to, czy trafi z powrotem do swojego pokoju, teraz po prostu chciała tylko ukoić skołatane nerwy.  Nie wiedząc jak, dziewczyna trafiła do stajni wypełnionej zapachem siana. W jednym z boksów, czyszcząc ciemnobrązową klacz, stał rudowłosy chłopak. Słysząc kroki dziewczyny odwrócił się do niej.
- Umm... cześć - powiedziała niepewnie Carrien.
Rudzielec oparł się o ścianę boksu i uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Cześć. Jestem Mason. Co tu robisz? - spytał.
- Hmm... no... postanowiłam się przejść i.... jakoś tak wyszło... trafiłam tutaj przez przypadek. Jestem Carrien - dodała szybko, lekko zawstydzona.
- Miło mi cię poznać Carrien. Masz może ochotę na przejażdżkę? - chłopak najwyraźniej był rozbawiony jej dukaniem.
- Jasne - rozpromieniła się dziewczyna. Na samym końcu dostrzegła stojącego w boksie i uderzającego kopytem o jego ściany czarnego rumaka. Wskazała na niego palcem. - Mogę się przejechać na tamtym?
Mason zmarszczył brwi i zwrócił swoje piwne oczy na konia wskazywanego przez dziewczynę.
- Chodzi ci o Boreasza? No nie wiem. Jest strasznie dziki i agresywny. Do tej pory nie pozwolił się prawie w ogóle dotknąć, a co dopiero dosiąść - skrzywił się chłopak.
- Proszę. Tylko spróbuję. Jeśli się nie uda to wezmę innego, spokojniejszego konia, obiecuję - powiedziała z błagalną nutą w głosie.
Chłopak zastanawiał się chwilkę, ale w końcu skinął głową. Brązowowłosa podeszła uradowana do Boreasza. Gdy zwierzę ją ujrzało zarżało cicho i zaprzestało uderzania w ścianę boksu. Dziewczyna wyciągnęła otwartą dłoń w stronę niespokojnego konia. Mason przyglądał się temu z niepokojem. Carrien delikatnie przyłożyła palce do pyska zwierzęcia, które natychmiast się rozluźniło i wtuliło chrapy w dłoń dziewczyny.
- Jednak nie jesteś taki straszny, co? - roześmiała się, głaszcząc Boreasza.
Mason odetchnął z ulgą i podał dziewczynie siodło.
- Dobra robota. Teraz możesz go osiodłać - mrugnął do niej i wrócił do boksu swojej klaczy.
Carrien położyła siodło na ziemi obok swoich nóg i najpierw wyszczotkowała konia. Dopiero potem wzięła w ramiona skórzane siodło, pod ciężarem którego ugięły jej się kolana. Dysząc ciężko osiodłała Boreasza i otrzepała dłonie. Założyła mu wodze i po kilku nieudanych próbach wskoczyła na jego grzbiet. Ostatnio jeździła konno kilka miesięcy temu, ale dzięki Bogu nadal pamiętała jak się to robi.
Podeszła do Masona usadowionego już wygodnie na grzbiecie swojej klaczy. Chłopak uśmiechnął się na widok dziewczyny, która umiejętnie panowała nad czarnym jak węgiel ogierem.
- Jak się nazywa? - spytała, ruchem głowy wskazując na kasztanową klacz.
- Afrodyta - odpowiedział rudzielec z szerokim uśmiechem na ustach.
Brązowowłosa zachichotała.
- Jedziemy? - powiedzieli oboje w tym samym czasie.
Popatrzyli na siebie i roześmiali się.
- Jasne. Jedź za mną - odrzekł Mason kierując klacz w stronę korytarza tuż obok stajni.
Carrien wzruszyła ramionami i poruszyła wodzami, a Boreasz ruszył za Afrodytą. Gdy wjechali do korytarza, otoczyła ich ciemność. Dziewczyna pisnęła, a jej koń poruszył się niespokojnie. Rudzielec uspokoił ją szeptem i wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, która świeciła rozpraszając mrok. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i pogłaskała szyję Boreasza.
- No już. Jedźmy dalej - powiedziała do niego.
Zwierzę zarżało i znowu ruszyło za Afrodytą. Carrien rozglądała się na boki, ale nie zauważyła nic ciekawego, oprócz kilku pajęczyn, na widok których przechodziły ją dreszcze.
Po kilku minutach jazdy w ciszy Mason opuścił dłoń. Brązowowłosa spojrzała przed siebie i zauważyła, że przez wylot tunelu prześwieca słońca. Czym prędzej pogalopowała w stronę otwartej przestrzeni, a gdy wypadła na świeże powietrze roześmiała się głośno. Mason pokręcił głową z uśmiechem, spiął konia i popędził za nią.
Wiatr rozwiewał włosy dziewczyny, które powiewały za nią niczym flaga. Galopowała przepełniona uczuciem wolności, którego tak bardzo jej brakowało. Boreasz rżał głośno uradowany niemal tak samo jak ona.
- Hej, gdzie tak pędzisz? - krzyknął roześmiany chłopak zrównując się z dziewczyną.
- Przed siebie! - odpowiedziała mu.
_________________

- Daj spokój, ile jeszcze chcesz czekać?
- Teraz jeszcze nie jest odpowiedni moment, już ci mówiłem!
Kobieta uderzyła dłonią w stół i spojrzała ze złością na mężczyznę stojącego przed nią.
- Teraz jest odpowiedni moment!
- Uspokój się. Niech dziewczęta przyzwyczają się do nowych miejsc zamieszkania. Zaatakujemy, kiedy nie będą się tego spodziewać
- Czekam już prawie sto lat. Muszę to zrobić teraz.
- Jeśli zrobisz to teraz, złapią cię i znów uwiężą. Naprawdę tego chcesz?
- No dobrze. Więc zaczekajmy....

_____________________

Dum, dum, dum! Kolejny, już szósty rozdział! Aktualnie jestem chora, więc mam więcej czasu na pisanie xd
Kurde jutro mam zdjęcia robione w szkole, a jak już wspominałam jestem chora : / Ten pech. No, ale zdarza się nawet najlepszym. Wczoraj calutki dzień przeleżałam oglądając po raz nie wiadomo który wszystkie części Transformersów hah
Jak już pewnie zauważyliście tam u góry, po prawej stronie są takie fajowe ikonki. No i tam jest chyba mój Instagram, Ask i Facebook jeśli dobrze pamiętam xd Także, jeśli będziecie chcieli się czegoś dowiedzieć to możecie pisać mi ma asku albo na fb :)
No to na tę chwilę tyle.
Zapraszam do komentowania :D

wtorek, 14 października 2014

Liebster Blog Award

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Nastepnie ty nominujesz 11 osób (musisz je o tym poinformować) oraz zadajesz im 11 pytań.
Dostałam nominację od Siklavy z bloga ,,Uznajmy to za normalne''
Pytania na które odpowiadam:
1. Jakiej muzyki słuchasz?
Nie mam ulubionego gatunku, aczkolwiek potrafię w kółko męczyć piosenki zespołu Skillet.
2. Co jest dla ciebie ważniejsze: komentarze, liczba wyświetleń czy obserwatorzy?
Chyba najważniejsze są dla mnie komentarze. Dzięki nim wiem czy ludziom moje opowiadanie się podoba i co mam w nim ewentualnie poprawić.
3. Dlaczego zaczęłaś pisać swoje opowiadanie?
Hmm.. trudne pytanie. Jest kilka takich powódów, ale główny to chyba taki, że od zawsze chciałam być pisarką i wydać własną książkę. Chciałabym, żeby został utworzony fandom odnośnie mojej książki, żeby dziewczyny zakochiwały się w bohaterach z niej.... Kiedy nadszedł pomysł od razu założyłam bloga i czekałam na pierwsze komentarze!
4. Masz inne blogi?
Mam jeszcze jeden blog, ale jest narazie w stanie ,,zawieszenia''.
5. Chciałabyś, żeby twój blog czytało więcej osób?
O tak, bardzo bym tego chciała! Ale chciałabym tez widzieć pod postami dużo komentarzu.
6. Masz swój ulubiony blog?
Nie, raczej nie.
7. Chciałabyś żeby twoje opowiadanie było prawdziwą historią?
Och, nie. Chciałabym aby moje opowiadanie zostało kiedyś wydrukowane na kartkach, pieknie oprawione i wysłane do księgarni.
8. Wolałabyś pisać dla 500 czytelników czy dla kilku, którzy zawsze komentują?
Chyba wolałabym tą drugą opcje. Takie komentarze zawsze mnie uszczęśliwiają i motywują do dalszego pisania!
9. Usunęłabyś bloga po tym jak zakończyłabyś go?
Nie!
10. Gdyby czytelnicy poprosiliby cię o napisanie drugiej części, zgodziłabyś się?
Oczywiście, ale tylko jeśli miałabym pomysł.
11. Jaki wybrałabyś żywioł: ziemia, ogień, powietrze, woda czy ciemność?
*tajemniczy uśmiech* Ciemność!...
No dobrze odpowiedziałam na te pytania *uff*
Nie czytam aż tylu blogów żeby nominować 11 osób, wiec nominuję tylko dwa:
http://wkreconawmitologie.blogspot.com/
http://only-sevika.blogspot.com/#_=_

A oto moje pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony kolor?
2. Czy jest taka osoba, która motywuje cię do dalszego pisania twojego bloga?
3. Masz ogólny zamysł na całą historię?
4. Z którym fikcyjnym bohaterem się utożsamiasz?
5. Co jest dla ciebie ważniejsze - komentarze czy liczba wyświetleń?
6. Jaki sport lubisz najbardziej?
7. Masz swoją ulubioną książkę?
8. Twój ulubiony przedmiot w szkole?
9. Czy jest taki nauczyciel, którego lubisz najbardziej?
10. Krótkie czy długie włosy?
11. Książka czy film?

Miłego odpowiadania c:




środa, 8 października 2014

Rozdział 5


ROZDZIAŁ PIĄTY
Livien westchnęła i przewróciła się na plecy. Nie mogła zasnąć, zupełnie nie miała pojęcia dlaczego. Może dlatego, że w ciągu dzisiejszego dnia wydarzyło się tak wiele rzeczy, że teraz nie mogła tak po prostu ułożyć głowy na poduszce i zapaść w spokojny sen?
A może dlatego, że nazajutrz miała poznać niejakiego Lorethana, który miał być jej nauczycielem i nie mogła się doczekać tego spotkania?
Dziewczyna wierciła się jeszcze przez chwilę, aż w końcu wstała odrzucając kołdrę. Założyła swoje czarne trampki, które były jedyną rzeczą Livien, której Aithene nie wyrzuciła, po czym wyszła na pogrążony w egipskich ciemnościach korytarz. Nie znała jeszcze dobrze tego zamku, więc wiedziała, że z łatwością może się zgubić. Ale teraz nie zwracała na to uwagi i po prostu poszła się przejść. Nie mogła zasnąć, więc poszła na spacer. W końcu co w tym złego?
Livien nie wiedząc jak trafiła pod przeszklone drzwi prowadzące na ogromny taras. Zmarszczyła brwi i otworzyła je, po czym wyszła na świeże powietrze. Wzdrygnęła się, gdy chłodny wiatr owiał jej szczupłą sylwetkę. Cienka nocna koszula nie była zbyt dobrym strojem na takie nocne eskapady. Oplotła się ramionami i stanęła przed barierką z białego marmuru, którą oplatał bluszcz. Wyobraziła sobie, że po kilku latach mieszkania w tym wspaniałym pałacu stoi na tym tarasie i przemawia do elfów, że wszyscy otaczają ją szacunkiem.
Potrząsnęła głową. Skąd wiedziała, że będzie tu mieszkać przez tak długi czas? Czemu w ogóle o tym pomyślała? Przecież musiała znaleźć rodziców!
Zacisnęła palce na krawędzi barierki i spojrzała na srebrną tarczę księżyca, unoszącą się przed nią. W myślach poprzysięgła sobie, że nie spocznie póki nie odnajdzie mamy i taty.
   - A co elficka księżniczka robi tutaj i to o tak późnej porze? - odezwał się głęboki, męski głos tuż za dziewczyną.
Livien odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z jakimś chłopakiem. No może nie do końca ,,twarzą w twarz'' , bo był od niej co najmniej o głowę wyższy. Blondynka uniosła wzrok i przyjrzała się jego twarzy.
Od tego widoku po prostu zmiękły jej kolana. Owszem, widywała już przystojnych chłopców w swoim liceum, ale on... on był po prostu zniewalający. Miał kruczoczarne loki z fioletowymi przebłyskami, które opadały niesfornie na jego czoło, niemal przykrywając piękne, szmaragdowe oczy wpatrujące się teraz w Liv.
   - Mogłabym cię zapytać o to samo - powiedziała w końcu odważnie, krzyżując ramiona na piersi.
Zielonooki uśmiechnął się drwiąco.
- Nie, nie mogłabyś, bo po pierwsze nie jestem elficką księżniczką, a po drugie nie jestem tu sam. Więc, praktycznie rzecz biorąc nie mogłabyś mnie zapytać o to samo - powiedział tym swoim głębokim, chrapliwym głosem.
Dziewczyna wzdrygnęła się i zrobiła krok w tył, jej plecy oparły się o zimną barierkę.
  - No dobrze. Więc co tu robisz, panie Praktycznie - Rzecz - Biorąc? - wycedziła, starając się zachować jak największa odległość między nimi.
  - No cóż. Usłyszałem, że ktoś się skrada, więc postanowiłem sprawdzić czy to nie jest przypadkiem ktoś czyhający na życie królowej, lub jej wnuczki - wzruszył ramionami.
  - Ja się nie skradałam! - syknęła zdenerwowana dziewczyna. 
  - Z mojej perspektywy tak to wyglądało - odpowiedział, po czym wyciągnął do niej dłoń o dużych, silnych palcach. - Tak ogólnie, to miło mi cię poznać, Livien. Jestem Lorethan - uśmiechnął się szeroko.
 Blondynka zamilkła. A więc to jest Lorethan? Nie miała pojęcia, że jest taki denerwujący! Jeśli to on ma być jej nauczycielem, czy opiekunem, jak zwał tak zwał, to chyba zwariuje! 
  - Nie powiesz czegoś w stylu ,,miło mi cię poznać''? - spytał zdziwiony.
  - A czemu niby mam kłamać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
 Chłopak urażony schował dłoń do kieszeni, bo Liv nie miała chyba najmniejszego zamiaru jej uściskać. 
  - Teraz, jeśli pozwolisz, wrócę do swojej sypialni - powiedziała z godnością zmierzając w stronę wyjścia z tarasu.
 Czarnowłosy elf zagrodził jej drogę.
  - A co jeśli nie pozwolę? - zapytał z figlarnym błyskiem w oczach.
  - Wtedy i tak pójdę - powiedziała zirytowana dziewczyna wymijając go.
  - Jesteś pewna? - zapytał niskim, zniewalającym głosem zza jej pleców.
 Livien przełknęła ślinę, ale po chwili opanowała się.
  - Tak, jestem pewna - warknęła i wyszła z tarasu.
Słyszała jeszcze za sobą chichot obserwującego ją cały czas Lorethana. Z impetem wpadła do swojego pokoju, dwoma kopniakami ściągnęła buty i rzuciła się na łóżko. Tym razem zasnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, a śniła o pewnym elfie o szmaragdowych oczach.

* * *
 - Wiesz, jeszcze nie widziałem, żeby ktoś tak zapamiętale ślinił się przez sen - powiedział ktoś.
Livien jęknęła i przewróciła się na drugi bok, po czym zakryła twarz poduszką. Po kilku sekundach usiadła jednak, przecierając zaspane oczy pięściami niczym małe dziecko. Spojrzała przed siebie i aż zachłysnęła się powietrzem.
 - CO TY TU ROBISZ? - wrzasnęła na Lorethana, opierającego się nonszalancko o drzwi jej pokoju.
 - Stoję i oddycham - powiedział patrząc na nią z szerokim uśmiechem.
Liv z furią złapała poduszkę i rzuciła nią prosto w jego głowę. Niestety, zielonooki miał dobry refleks, więc złapał poduszkę w locie. Rozwścieczona dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do garderoby.
 - Ubierz się w coś wygodnego! Dzisiaj mamy trening! - zawołał za nią Lorethan.
 - Świetnie - fuknęła dziewczyna ubierając obcisłe, ciemnobrązowe spodnie i luźną, śnieżnobiałą koszulę z długimi rękawami i wsuwając na nogi wysokie, skórzane buty.
Zaplatając warkocza wyszła z garderoby i podeszła do drzwi.
 - Mógłbyś się łaskawie odsunąć? Chciałabym wyjść - wycedziła przez zęby.
Czarnowłosy powoli, bardzo powoli odsunął się od drzwi, cały czas patrząc na Livien. Blondynka z impetem otworzyła drzwi, uderzając go w ramię, po czym wypadła na korytarz. Lorethan pokręcił głową i z uśmiechem potruchtał z Liv.
  - Jak się spało? - zapytał radośnie.
Nie odpowiedziała.
  - Bo wiesz, mi się spało całkiem dobrze. Miło było patrzeć na to jak ślinisz się przez sen i mamroczesz coś pod nosem... 
Nadal milczała, więc elf dał za wygraną. Aithene wczoraj pokazała jej drogę do jadalni, więc teraz dziewczyna podążała w tamtą stronę bez wahania, całkowicie ignorując podążającego obok niej elfa.
 Jadalnia była dość dużym pomieszczeniem z ustawionym na środku stołem, u szczytu którego siedziała Aithene. Blondynka usiadła obok niej, Lorethan natomiast zajął miejsce naprzeciwko dziewczyny, uśmiechając się do niej szeroko. Ignorowała go, nakładając sobie tosty na talerz i nalewając herbaty do filiżanki. 
  - Jak ci minęła noc, Livien? - spytała kobieta unosząc na chwilę wzrok znad przeglądanych przez nią papierów.
  - Dobrze - mruknęła dziewczyna niewyraźnie.
Kobieta popatrzyła na nią uważnie, ale po chwili kiwnęła głową i odwróciła się do Lorethana.
  - Mam nadzieję, że zajmiesz się nią przez te dwa dni, mój drogi - powiedziała.
 Czarnowłosy uśmiechnął się, odrywając na chwilę wzrok od Liv i przenosząc go na Aithene.
  - Oczywiście - obiecał poważnie.
Brązowowłosa uśmiechnęła się lekko, a jej wnuczka otworzyła szeroko usta. 
 - Zaraz, że co? - spytała oszołomiona dziewczyna. 
 - Muszę wyjechać, żeby załatwić kilka ważnych spraw, a przez ten czas kiedy mnie nie będzie, Lorethan się tobą zajmie - odpowiedziała jej królowa elfów, jakby to było oczywiste.
 - No świetnie - mruknęła do siebie Liv.
Nie miała wątpliwości, że najbliższe dwa dni będą dla niej torturą.
_____________________________________

i oto jest kolejny rozdział! męczyłam się z nim długo, bo mówiąc szczerze, to nie miałam zbyt wiele czasu. tylko nauka i nauka i nauka i tak w kółko. a że teraz poszłam do gimnazjum to ja dziękuję bardzo, tyle wam powiem.
ogólnie to obcięłam włosy, juhu! *tak musiałam się pochwalić*
+ wie ktoś gdzie można zamówić sobie jakiś fajny szkicownik? rysowanie po podręcznikach doprowadza mnie do szału....
a i jeszcze jedno!
rozdział dedykuję Zuzi, za te sześć lat podstawówki! <3