ROZDZIAŁ XX
Livien odłożyła szczotkę i zgarnęła na bok swoje złote fale opadające teraz miękko na jej plecy. Spojrzała na Serephirę, która spała na jej łóżku, zwinięta w kłębek. Uśmiechnęła się ciepło i wstała aby podejść do okna. Za szybą panowały egipskie ciemności. Tylko srebrny księżyc i gwazdy migocące na niebie dawały jakiekolwiek światło. W pokoju paliła się niewielka lampka, ustawiona na biurku Liv.
Dziewczyna oparła dłonie o parapet, wzdychając ciężko. Chciała, żeby teraz była przy niej Rocky. Tak bardzo tęskniła za swoją jedyną siostrą.
Ułożyła się na łóżku, kładąc głowę obok zwiniętej w kłębek, młodej smoczycy. Stworzenie oddychało cicho, jednocześnie wypuszczając przez nos małe obłoczki dymu. Livien zachichotała na ten widok i pogłaskała małą Serephirę. Z każdym dniem stawała się coraz większa i blondynka nie mogła nadziwić się temu jak szybko rośnie ta przedstawicielka ziejących ogniem stworzeń. Babcia nie była zadowolona z faktu, że ją tu trzyma, ale zgodziła się na coś w rodzaju 'okresu próbnego'. Jeśli zwierzę będzie się dobrze sprawować to zostanie przy boku Liv, a jeśli nie... młoda elfka wolała narazie o tym nie myśleć.
Kiedy jasnowłosa usłyszała pukanie do drzwi, zmarszczyła brwi i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Proszę! - zawołała w stronę drzwi, tak by osoba stojąca za nimi mogła ją usłyszeć.
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Lorethan. Livien burknęła coś pod nosem i spojrzała na niego niechętnie. Był on ostatnią osobą, której towarzystwa w tej chwili potrzebowała.
- O co chodzi? - zapytała, splatając ramiona na piersi.
- Twoja babcia kazała mi do ciebie przyjść - odparł Lorethan. - Ja też nie jestem z tego faktu zadowolony, wierz mi. - dodał z wrednym uśmieszkiem.
- Dupek - warknęła, rzucając w niego poduszką. - Stało się coś ważnego, że babcia kazała ci przyjść do mnie o tej porze?
- Twoja siostra i mój brat tu jadą. Uznała pewnie, że powinnaś o tym wiedzieć - zielonooki wzruszył ramionami.
- Rocky tu jedzie? Coś się dzieje? - dziewczyna otworzyła szeroko usta.
- Tego już nie wiem - odparł, zamykając za sobą drzwi i opierając się plecami o ścianę.
Blondynka energicznie podniosła się z łóżka, jednocześnie budząc tym Serephirę. Smoczyca niezadowolona uniosła łebek i zamachała ogonem.
- Naprawdę chcesz stąd wyjść w takim stroju? - zapytał mocno rozbawiony Lorethan, lustrując ją wzrokiem
Dziewczyna uniosła brwi i spojrzała na siebie, a konkretniej na swoje ubranie. Miała na sobie białą koszulę nocną, którą założyła po powrocie do swojej komnaty i po wizycie babci.
- A co jest nie tak z moim strojem? - oparła dłoń na biodrze, zdenerwowana.
- Będziesz mnie rozpraszać - Reth uśmiechnął się promiennie.
- W y j d ź. - wycedziła dziewczyna. - Przebiorę się.
Zielonooki wydął wargi ale potulnie wyszedł na korytarz. Livien mamrocząc pod nosem niepochlebne słowa pod adresem chłopaka, przebrała się w zwykłą, zieloną suknię. Wygładziła materiał i rzuciła cienką koszulę nocną na łóżko. Dziewczyna westchnęła cicho i również wyszła na korytarz, a za nią podążyła Serephira, popiskując cicho. Lorethan na jej widok pokiwał głową z zadowoleniem, na co ona uderzyła go w ramię.
- Wiesz, myślałem, że zatańczę z tobą choć raz na dzisiejszym festynie, ale nigdzie nie mogłem cię znaleźć - odezwał się elf, idąc obok blondynki pogrążonym w ciemnościach korytarzem.
Bo byłeś zbyt zajęty przytulaniem jakiejś dziewczyny, pomyślała gorzko czując ucisk głęboko w piersi.
- Byłam zmęczona i wróciłam do zamku - powiedziała biorąc w ramiona Serephirę, która cały czas domagała się jej uwagi.
- No cóż, zatańczymy przy następnej okazji - odparł elf, wesoło maszerując obok wnuczki Aithene.
Blondynka miała ochotę powiedzieć mu coś niezbyt miłego, ale powstrzymała się i dalej szła w milczeniu po zimnych, marmurowych schodach z małym, skrzydlatym stworzeniem na rękach.
Kiedy dotarła na dół zauważyła, że główne wrota są otwarte i wlewa się przez nie księżycowy blask. Dziewczyna zmrużyła oczy i zadrżała, gdy do zamku wdarł się nocny chłód. Lorethan westchnął na to i zarzucił jej na ramiona swój płaszcz. Livien zaskoczył ten gest. Uniosła wzrok i przechyliła głowę na bok.
- Dziękuję. - wymamrotała.
On tylko skłonił się jej z uśmiechem.
- Zaczekaj tu - powiedział, i nim zdążyła cokolwiek wykrztusić, on już był na zewnątrz.
Liv westchnęła sfrustrowana i przestąpiła z nogi na nogę. Mimo płaszczu Lorethana na ramionach czuła gęsią skórkę. Serephira zdenerwowana zamachała ogonem i spojrzała na swoją właścicielkę z wyrzutem. Najprawdopodobniej nie podobało jej się to, że blondynka wybudziła ją z jej cennej drzemki.
- Przepraszam, mała - dziewczyna przesunęła dłonią po jej łuskach z westchnieniem. - Moja siostra tu jedzie, a ja strasznie się za nią stęskniłam.
Chciała dodać coś jeszcze, ale wtedy usłyszała czyjeś kroki. Szybko obróciła głowę i zmrużyła oczy, wypatrując czegokolwiek w ciemności. Serephira wspięła się na jej ramię i zamachała skrzydłami, zdenerwowana.
- Livien, czemu stoisz tu sama? Gdzie Lorethan?
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc swoją babcię, wolno idącą w jej stronę. Aithene zmarszczyła brwi widząc małą smoczycę, ale z grzeczności nic nie powiedziała.
- Wyszedł dosłownie chwilę temu. - Liv wskazała na drzwi. - Rocky naprawdę tu jedzie?
Kobieta skinęła głową. Brązowe loki opadły na jej twarz.
- Razem z Sedriqiem i Masonem. I zanim zapytasz, nie, nie wiem co się stało. Wiem tylko, że muszą z nami porozmawiać o czymś ważnym - odparła królowa elfów, podchodząc do wnuczki.
Blondynka zagryzła mocno wargę i skinęła głową na znak, że rozumie. Coraz bardziej się niecierpliwiła, wyczekując na powrót Lorethana. A co jeśli coś mu się stało?
Serephira szturchnęła ją łapą w policzek, na co dziewczyna uniosła wzrok. Spojrzała na uchylone drzwi do zamku, przez które właśnie przechodził Lorethan. Tuż za nim kroczył Sedriq, Mason i...
- Rocky - wyszeptała Livien, czując napływające do oczu łzy.
Podbiegła do siostry i rzuciła się jej w ramiona. Serephira wystraszona sfrunęła z ramienia właścicielki, gdy Rocky uściskała swoją siostrę, płacząc cicho.
- O rany, ale za tobą tęskniłam - wydusiła Liv zdławionym głosem, mocno tuląc się do swojej ciemnowłosej siostry.
- Ja też - odparła czarownica, szlochając.
Lorethan uśmiechnął się do siebie, widząc ile szczęścia daje młodej elfce wizyta siostry. Szczęście Liv w jakiś sposób sprawiało, że jego humor też się polepszał.
________________________
Witajcie!
Jak widać, wróciłam. Przepraszam za moją nieobecność, ale naprawdę potrzebowałam odpoczynku, by móc wypracować sobie codzienny rytm. W tym roku szkolnym przybyło mi naprawdę dużo nauki, co oznacza, że teraz trochę mniej czasu poświęcam na pisanie i inne rozrywki.
A jednak mam dla Was rozdział. To już półmetek mojego opowiadania, kochani. Nie wierzę, że dotarłam aż tak daleko!
Dlatego z tej okazji, rozdział dedykuję czytelnikom, którzy śledzą losy Livien i Rocky od początku, od prologu, który pojawił się na blogu rok temu! Dziękuję Wam! :')
Dziewczyna oparła dłonie o parapet, wzdychając ciężko. Chciała, żeby teraz była przy niej Rocky. Tak bardzo tęskniła za swoją jedyną siostrą.
Ułożyła się na łóżku, kładąc głowę obok zwiniętej w kłębek, młodej smoczycy. Stworzenie oddychało cicho, jednocześnie wypuszczając przez nos małe obłoczki dymu. Livien zachichotała na ten widok i pogłaskała małą Serephirę. Z każdym dniem stawała się coraz większa i blondynka nie mogła nadziwić się temu jak szybko rośnie ta przedstawicielka ziejących ogniem stworzeń. Babcia nie była zadowolona z faktu, że ją tu trzyma, ale zgodziła się na coś w rodzaju 'okresu próbnego'. Jeśli zwierzę będzie się dobrze sprawować to zostanie przy boku Liv, a jeśli nie... młoda elfka wolała narazie o tym nie myśleć.
Kiedy jasnowłosa usłyszała pukanie do drzwi, zmarszczyła brwi i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Proszę! - zawołała w stronę drzwi, tak by osoba stojąca za nimi mogła ją usłyszeć.
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Lorethan. Livien burknęła coś pod nosem i spojrzała na niego niechętnie. Był on ostatnią osobą, której towarzystwa w tej chwili potrzebowała.
- O co chodzi? - zapytała, splatając ramiona na piersi.
- Twoja babcia kazała mi do ciebie przyjść - odparł Lorethan. - Ja też nie jestem z tego faktu zadowolony, wierz mi. - dodał z wrednym uśmieszkiem.
- Dupek - warknęła, rzucając w niego poduszką. - Stało się coś ważnego, że babcia kazała ci przyjść do mnie o tej porze?
- Twoja siostra i mój brat tu jadą. Uznała pewnie, że powinnaś o tym wiedzieć - zielonooki wzruszył ramionami.
- Rocky tu jedzie? Coś się dzieje? - dziewczyna otworzyła szeroko usta.
- Tego już nie wiem - odparł, zamykając za sobą drzwi i opierając się plecami o ścianę.
Blondynka energicznie podniosła się z łóżka, jednocześnie budząc tym Serephirę. Smoczyca niezadowolona uniosła łebek i zamachała ogonem.
- Naprawdę chcesz stąd wyjść w takim stroju? - zapytał mocno rozbawiony Lorethan, lustrując ją wzrokiem
Dziewczyna uniosła brwi i spojrzała na siebie, a konkretniej na swoje ubranie. Miała na sobie białą koszulę nocną, którą założyła po powrocie do swojej komnaty i po wizycie babci.
- A co jest nie tak z moim strojem? - oparła dłoń na biodrze, zdenerwowana.
- Będziesz mnie rozpraszać - Reth uśmiechnął się promiennie.
- W y j d ź. - wycedziła dziewczyna. - Przebiorę się.
Zielonooki wydął wargi ale potulnie wyszedł na korytarz. Livien mamrocząc pod nosem niepochlebne słowa pod adresem chłopaka, przebrała się w zwykłą, zieloną suknię. Wygładziła materiał i rzuciła cienką koszulę nocną na łóżko. Dziewczyna westchnęła cicho i również wyszła na korytarz, a za nią podążyła Serephira, popiskując cicho. Lorethan na jej widok pokiwał głową z zadowoleniem, na co ona uderzyła go w ramię.
- Wiesz, myślałem, że zatańczę z tobą choć raz na dzisiejszym festynie, ale nigdzie nie mogłem cię znaleźć - odezwał się elf, idąc obok blondynki pogrążonym w ciemnościach korytarzem.
Bo byłeś zbyt zajęty przytulaniem jakiejś dziewczyny, pomyślała gorzko czując ucisk głęboko w piersi.
- Byłam zmęczona i wróciłam do zamku - powiedziała biorąc w ramiona Serephirę, która cały czas domagała się jej uwagi.
- No cóż, zatańczymy przy następnej okazji - odparł elf, wesoło maszerując obok wnuczki Aithene.
Blondynka miała ochotę powiedzieć mu coś niezbyt miłego, ale powstrzymała się i dalej szła w milczeniu po zimnych, marmurowych schodach z małym, skrzydlatym stworzeniem na rękach.
Kiedy dotarła na dół zauważyła, że główne wrota są otwarte i wlewa się przez nie księżycowy blask. Dziewczyna zmrużyła oczy i zadrżała, gdy do zamku wdarł się nocny chłód. Lorethan westchnął na to i zarzucił jej na ramiona swój płaszcz. Livien zaskoczył ten gest. Uniosła wzrok i przechyliła głowę na bok.
- Dziękuję. - wymamrotała.
On tylko skłonił się jej z uśmiechem.
- Zaczekaj tu - powiedział, i nim zdążyła cokolwiek wykrztusić, on już był na zewnątrz.
Liv westchnęła sfrustrowana i przestąpiła z nogi na nogę. Mimo płaszczu Lorethana na ramionach czuła gęsią skórkę. Serephira zdenerwowana zamachała ogonem i spojrzała na swoją właścicielkę z wyrzutem. Najprawdopodobniej nie podobało jej się to, że blondynka wybudziła ją z jej cennej drzemki.
- Przepraszam, mała - dziewczyna przesunęła dłonią po jej łuskach z westchnieniem. - Moja siostra tu jedzie, a ja strasznie się za nią stęskniłam.
Chciała dodać coś jeszcze, ale wtedy usłyszała czyjeś kroki. Szybko obróciła głowę i zmrużyła oczy, wypatrując czegokolwiek w ciemności. Serephira wspięła się na jej ramię i zamachała skrzydłami, zdenerwowana.
- Livien, czemu stoisz tu sama? Gdzie Lorethan?
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc swoją babcię, wolno idącą w jej stronę. Aithene zmarszczyła brwi widząc małą smoczycę, ale z grzeczności nic nie powiedziała.
- Wyszedł dosłownie chwilę temu. - Liv wskazała na drzwi. - Rocky naprawdę tu jedzie?
Kobieta skinęła głową. Brązowe loki opadły na jej twarz.
- Razem z Sedriqiem i Masonem. I zanim zapytasz, nie, nie wiem co się stało. Wiem tylko, że muszą z nami porozmawiać o czymś ważnym - odparła królowa elfów, podchodząc do wnuczki.
Blondynka zagryzła mocno wargę i skinęła głową na znak, że rozumie. Coraz bardziej się niecierpliwiła, wyczekując na powrót Lorethana. A co jeśli coś mu się stało?
Serephira szturchnęła ją łapą w policzek, na co dziewczyna uniosła wzrok. Spojrzała na uchylone drzwi do zamku, przez które właśnie przechodził Lorethan. Tuż za nim kroczył Sedriq, Mason i...
- Rocky - wyszeptała Livien, czując napływające do oczu łzy.
Podbiegła do siostry i rzuciła się jej w ramiona. Serephira wystraszona sfrunęła z ramienia właścicielki, gdy Rocky uściskała swoją siostrę, płacząc cicho.
- O rany, ale za tobą tęskniłam - wydusiła Liv zdławionym głosem, mocno tuląc się do swojej ciemnowłosej siostry.
- Ja też - odparła czarownica, szlochając.
Lorethan uśmiechnął się do siebie, widząc ile szczęścia daje młodej elfce wizyta siostry. Szczęście Liv w jakiś sposób sprawiało, że jego humor też się polepszał.
________________________
Witajcie!
Jak widać, wróciłam. Przepraszam za moją nieobecność, ale naprawdę potrzebowałam odpoczynku, by móc wypracować sobie codzienny rytm. W tym roku szkolnym przybyło mi naprawdę dużo nauki, co oznacza, że teraz trochę mniej czasu poświęcam na pisanie i inne rozrywki.
A jednak mam dla Was rozdział. To już półmetek mojego opowiadania, kochani. Nie wierzę, że dotarłam aż tak daleko!
Dlatego z tej okazji, rozdział dedykuję czytelnikom, którzy śledzą losy Livien i Rocky od początku, od prologu, który pojawił się na blogu rok temu! Dziękuję Wam! :')