muzyka

Uwaga!

środa, 17 września 2014

Rozdział 4

Wow, nie wierzę, że to już czwarty rozdział! .o.
Drugie zaskoczenie jest takie, że nigdy nie myślałam iż komuś moje opowiadanie się spodoba ;;
Btw jak tam w szkole? :D Ja teraz poszłam do gimnazjum i przyznam szczerze, że jest o wiele trudniej niż myślałam ;; Ale mimo wszystko szkołę mam bardzo fajną, nauczyciele są mili, uczniowie sobie nie dokuczają... cóż, uroki szkół katolickich. Ogółem to cieszę się też z tego, ze mamy mundurki *-* Nie wiem jak wy, ale ja kocham mundurki szkolne <3
Są też dwie sprawy, szczególnie kierowane do was:
* po pierwsze chciałam zapytać, czy przeszkadzało by wam gdybym zmieniła narrację na pierwszoosobową?
* po drugie: To też jest pytanie xd Czy mam zakładać fp na Facebooku? Informowałabym tam o nowych rozdziałach itp, itd..
Podoba wam się taki pomysł?
Okay, koniec mojego zanudzania xd
Enjoy! C:
__________________________

  Rozdział 4

Rocky dalej stała nieruchomo, wpatrując się w ścianę, w której przed chwilą znajdowały się złte drzwi, przez które przeszła jej siostra razem z Aithene. Sedriq przyglądał jej się uważnie. Nie spodziewał się tak spokojnej reakcji tych dwóch sióstr, na nowiny, które przekazał im razem z Aithene. Myślał, że dziewczyny będą się upierać jak szalone byleby tylko nie pójść z nimi i wyruszyć na poszukiwanie rodziców. Jednak Livien bez zbędnych protestów przeszła do świata elfów razem z Aithene. Mężczyzna westchnął i odchrząknął.
  - Tabletki na chrypę mamy w szafce w kuchni - powiedziała Rocky nawet na niego nie patrząc.
  - Chciałem powiedzieć, że my również powinniśmy iść - powiedział spokojnie Sedriq.
Przez chwilę panowała cisza, którą przerawała Rocky:
  - Czy moja siostra jest bezpieczna? - spytała nadal patrząc w ścianę.
Mężczyzna uniósl brwi.
  - W rękach babci każdy jest bezpieczny. Szczególnie jeśli tą babcią jest Aithene - wzruszył ramionami.
Brunetka kiwnęła głową i odwróciła się do mężczyzny.
   - W takim razie możemy iść - orzekła.
Dopiero teraz Sedriq zwrócił uwagę na zapłakaną twarz dziewczyny. Oczy miała podpuchnięte i zaczerwienione, dolna warga jeszcze lekko drżała, ale Rocky starała się nie płakać. Mężczyzna wyciągnął do niej rękę.
    - Złap mnie mocno za ramię - nakazał.
Dziewczyna spełniła jego polecenie.
    - Mamy zamiar się teleportować niczym w ,,Harry'm Potterze"? - zapytała ciakawie.
    - Co to ,,Harry Potter''? - zdziwił się Sedriq a dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
    - No tak, zapomniałam, że ty na pewno nigdy w życiu nie słyszałeś o tej książce. Gdyby Liv tu była... - jej głos zatrząsł się niebezpiecznie, tak jakby dziewczyna mogła się w każdej chwili rozpłakać.
     - Zamknij oczy i rozluźnij mięśnie - polecił mężczyzna chowając miecz do pochwy przytroczonej do pasa.
Rocky zacisnęła mocno powieki, ale spróbowała się rozluźnić. Wzięła głęboki wdech i poczuła skręcanie w brzuchu. Jeszcze mocniej zacisnęła powieki i zagryzła usta żeby nie zwymiotować. Przestała czuć grunt pod nogami, jej ręką ściskała mocno ramię Sedriqa.
- Jesteśmy - mężczyzna delikatnie oderwał jej palce ze swojego ramienia.
Dziewczyna uchyliła powieki. Znajdowała się w długim tunelu pogrążonym w półmroku. Ściany były zbudowane z mocno ubitej ziemi i skał. Rocky odgarnęła poczochrane włosy z twarzy.
- To.. miejsce zamieszkania czarowników i czarownic? - spytała niepewnie.
Serdiq pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko.
- Tak, właśnie tu jesteśmy. Tu mieszkają czarownice i czarownicy. Chodź, zaprowadzę cię do twojego ,,mieszkania'' - Sedrig ruszył w głąb korytarza.
Brunetka potruchtała za nim jednocześnie rozglądając się na wszystkie strony. W tunelu było chłodno, ale nie zimno. Sprawiał wrażenie przytulnego, ale co najważniejsze Rocky od razu poczuła się tak jakby... jakby od zawsze tu pasowała, jakby tu było jej miejsce. Co jakiś czas koło nic przebiegało jakieś zwierzę. Raz był tygrys, innym razem czarny kot, a jeszcze później szary ryś.
Sedriq wytłumaczył jej, że to czarownicy przemienieni w swoją zwierzęcą postać.
  - A czy ja też będę mogła zmieniać się w jakieś zwierzę? - spytała zaciekawiona dziewczyna.
  - Oczywiście, że tak. Każdy czarownik to potrafi. Musisz tylko odkryć z jakim zwierzęciem się utożsamiasz. Myślałaś kiedyś o tym? - tym razem to mężczyzna zadał pytanie.
Rocky zastanowiła się. Tak naprawdę to nigdy o tym nie myślała, ale przypomniała jej się lekcja biologii, na której każdy uczeń z pomocą klasy próbował dopasować się do jakiegoś zwierzęcia.
   - Raz na lekcji... wszystkim kojarzyłam się z pumą - powiedziała niepewnie brunetka.
Sedriq uśmiechnął się krzepiąco.
   - Nie miną dwa tygodnie, a odkryjesz swoje ,,zwierzęce ja'' i bez problemu będziesz mogła się zmieniać - oznajmił jej z szerokim uśmiechem.
Dziewczyna ucieszyła się w duchu. Ciekawe jak to było być jakimkolwiek zwierzęciem? Czy odczuwało się inaczej? Czy widziało się inaczej? Takie i inne pytania pałętały się po głowie dziewczyny, w drodze do jej nowego ,,mieszkania''. W końcu dotarli pod drzwi z lśniącego, ciemnego drewna ze złotą klamką. Sedriq odwrócił się do dziewczyny.
    - Teraz następuje moment, w którym możesz wybrać sobie nowe imię - powiedział poważnie.
Brunetka zmarszczyła brwi. Uwielbiała swoje imię, ale to nie znaczy, że nigdy nie chciała go zmienić. Zastanowiła się poważnie.
    - Carrien. Chcę się nazywać Carrien - powiedziała twardo.
Sedriq pokiwał głową.
    - A więc witam cię w gronie czarownic i czarowników, Carrien - powiedział.
Była Rocky, a teraźniejsza Carrien poczuła przepływającą przez nią magię. Z mrowiących ja palców wystrzeliło kilka iskierek. Dziewczyna pisnęła i przycisnęła ręce do piersi. Mężczyzna roześmiał się i machnął ręką w stronę drzwi. Pojawiła się na nich złota tabliczka z wyrytym napisem: Carrien.
   - Jeśli chcesz, możesz sprobować ,,pobawić'' się różnymi zaklęciami. Zajrzę do ciebie później - uśmiechnął się i obrócił na pięcie odchodząc w głąb korytarza.
Carrien westchnęła głeboko i nacisnęła złotą klamkę. Pchnęła lekko drzwi i weszła do środka. ,,Mieszkanie'' okazało się niesamowicie przytulne. W kącie stała niewielka biblioteczka, a obol niej znajdywał się wygodny fotel, w którym można było usiąść i zagłębić się w lekturze. Pod jedną ze ścian zrobionych z kamienia stało duże łóżko nakryte czarną pościelą. Dziewczyna usiadła na nim. Okazało się nadzwyczajnie wygodne.
  Niedaleko biblioteczki stało mahoniowe biurko, a przy nim obrotowe krzesło. Carrien spojrzała w bok i ujrzała dwoje drzwi oprócz tych prowadzących do wyjścia z pokoju. Weszła przez pierwsze z nich i znalazła się w niewielkiej kolorowej kuchni. Drugie prowadziły do łazienki utrzymanej w dwóch kolorach: czarnym i białym. Brunetka wróciła na łóżko i położyła się na nim wygodnie. Pomyślała o siostrze. Gdzie teraz się znajduje? Czy ona również miała wybrać sobie nowe imię? Jeśli tak to jakie? Jak się teraz czuła? Czy myślała o swojej bliźniaczce? A co najważniejsze... czy jeszcze kiedyś się spotkają? Carien zakryła twarz poduszką, w którą powoli wsiąkały słone kople. Tęskniła za Liv. Za tym jak nazywała ją ,,typową blondynką z brązowymi włosami''. Za tym jak godzinami kazała jej siedzieć nieruchomo by móc narysować jej portret. Za tym jak do nocy siedziały i obgadywały dziewczyny, które były ich wspólnymi wrogami. Po prostu tęskniła za tą więzią między nimi, która była wyczuwalna w powietrzu.
Carrien wstała i spojrzała na stosik książek leżący na biurku. Wyciągnęła dłoń przed siebie i wyobraziła sobie, że książka po książce stos unosi się w powietrze. W końcu była czarownicą, tak czy nie?
Dziewczyna wciągnęła ze świstem powietrze, gdy jej się udało. Niesamowite. Sześć ksiąg lewitowało w powietrzu. Ale gdy dziewczyna opuściła rękę, upadły na ziemię. Brunetka zamrugała i zamachała ręką do góry. Przedmioty znów wzbiły się w powietrze. Carrien zmarszczyła brwi i wykonała okrężny ruch dłonią. Książki zrobiły to samo.
Dziewczyna bawiła się tak przez jeszcze długi czas dopóki nie zdrętwiało jej ramię.
W końcu wyczerpana podeszła do szafy i wyciągnęła z niej szary podkoszulek i bawełniane spodenki. Udała się do łazienki i wzięła długa, gorąca kąpiel, zmywając z siebie pot i brud. Jej włosy pływały na powierzchni wody. Carrien zastanowiła się nad tym jak teraz bedzie wyglądało jej życie. Czy codziennie będzie bawiła się różnymi zaklęciami? Czy jeszcze kiedyś spotka Liv?... Co do tego drugiego, dziewczyna była prawie pewna, że to się nie zdarzy.
Kiedy woda zrobiła się chłodna, brunetka wyszła z wanny i wytarła się ręcznikiem. Ubrana w podkoszulek i spodenki wpełzła pod ciepłą kołdrę.
Długo nie mogła zasnąć. Najzwyczajniej nie mogła po tym wszystkim co się wydarzyło. Postanowiła, że musi znaleźć sposób na to, aby spotkać się z siostrą. Dziewczęta nie będą mogły bez siebie wytrzymać.
Carrien przewróciła się na drugi bok i włożyła ręce pod głowę. Dlaczego to musiało przydarzyć się właśnie im? Dlaczego rodzice nic im nie powiedzieli?
Na te pytania obie siostry miały poznać odpowiedzi ale dopiero w swoim czasie.
*   *   *

Sedriq nadal siedział przy swoim biurku rozmyślając. Zastanawiał się, co stało się z jego synem, Devinem i jego żoną. Starał się odrzucać od siebie najgorsze myśli.
Potrząsnął głową i wstał. Będzie musiał jutro spróbować nauczyć Carrien podstawowych zaklęć, tak by dziewczyna miała zielone pojęcie o magii. Spróbuje nauczyć ją zmieniać się w zwierzę wybrane przez nią.... Mężczyzna potarł czoło.
Oj tak, jutro będzie miał dużo roboty.
_____________________________
Rozdział dedykuję mojej najbliższej rodzinie, która zawsze ma czas żeby mnie wesprzeć. Dziękuję wam za wszystko.

środa, 3 września 2014

Rozdział 3

Cześć kochanieńcy!
Chcę was o czymś powiadomić ^^
Zaczął się rok szkolny <a kto tego nie zauwaył Dark?> i będę dodawała rozdziały rzadziej. Postaram się aby pojawiały się w piątek co dwa tygodnie. Jeśli będę miała opóźnienia, to może w sobotę.
Btw mam dzisiaj urodzinki <3
__________________________
Rozdział 3


 Rocky zakrztusiła się śliną.
 - Elfy? Czarownicy? Bardzo śmieszne, ale z tego co wiem, to dziś nie pierwszy kwietnia - parsknęła.
Livien przekrzywiła głowę.
 - Zaraz. Ale co wy robicie w naszym domu? - spytała spokojnie.
 - Hm.. No cóż, jakby nie było ja jestem waszym dziadkiem a to wasza babcia - powiedział Sedriq wzruszając ramionami.
 Bliźniaczki wytrzeszczyły oczy.
 - To znaczy, ja jestem matką waszej mamy, a Sedriq to ojciec waszego taty - powiedziała szybko Aithene.
 - Ale... - zaczęła Rocky.
 Kobieta uciszyła ją ruchem ręki.
 - Nie rozmawiajmy o tym teraz - powiedziała ostro.
 - No dobra. Jesteśmy waszymi wnuczkami. Pani jest elfką, a pan czarownikiem z tego co wywnioskowałam, tak? - spytała Livien.
 - Tak - przytaknęła Aithene równocześnie z Sedriqiem.
 - No dobrze... Ale dlaczego zjawiacie się dopiero teraz? 
 - Dziś wasze szesnaste urodziny, tak? - odpowiedziała pytaniem na pytanie kobieta.
 Blondynka kiwnęła głową twierdząco.
 - No właśnie. Kiedy się urodziłyście, wasi rodzice uciekli do świata ludzi. Was ukryli zaklęciem, które traci ważność w momencie, gdy osoba, na którą ma działać zaklęcie staje się pełnoletnia. W naszym świecie, świecie czarodziei i elfów pełnoletniość osiąga się właśnie w wieku szesnastu lat. Każda z was powinna mieć znamię, świadczące o tym czyją krew w sobie macie. Elfów czy czarownic - umilkła Aithene.
 Livien i Rocky spojrzały po sobie. Dobrze wiedziały, że mają znamiona. Brunetka miała je na biodrze. Przedstawiało odcisk łapy drapieżnego kota. Znamię Liv przedstawiało koronę przebitą strzałą. 
 - Znamiona czarowników i czarownic są symbolami różnorodnych zwierząt. Zdolnością tej rasy jest zmienianie się w wybrane zwierzę. Elfowie zazwyczaj mają znamiona w kształcie strzał - wytłumaczyła Aithene.
 - Od początku wiedziałam że jesteś elfem! - powiedziała Rocky uśmiechając się szeroko do siostry.
Livien uśmiechnęła się blado. Nadal miała wrażenie, że to tylko durny sen. Tak, na pewno. Przecież elfy nie istnieją. Czarownicy też. Zaraz się obudzi i zacznie kłócić z Rocky. Tak jak zawsze. Po prostu wczoraj wypiła zbyt dużo kawy i teraz ma jakieś pokręcone sny. Ale śmierdzący oddech potwora wydawał się taki realistyczny...
  Nie. Nie, nie, nie. To jest po prostu NIEMOŻLIWE. 
  Natomiast w duszy Rocky przeważało podniecenie. Jest czarownicą! Niesamowite! A na dodatek może zmieniać się w jakieś zwierzę! Siłą woli powstrzymała się przed pełnym entuzjazmu okrzykiem. Nie rozumiała dlaczego jej siostra tak nagle jakby... przygasła. Przecież jest elfem. Może naparzać wszystko i wszystkich z łuku niczym Legolas, w którym się podkochiwała. Spojrzała kątem oka na Livien. Dziewczyna miała nieobecny wzrok. Dłonie zaciskała w pięści i co chwila rozluźniała.
 - Teraz niestety... Musimy was rozdzielić - westchnęła Aithene.
Siostry zerwały się na równe nogi.
 - Co? Dlaczego? - wykrzyknęły oburzone.
Owszem kłóciły się, dokuczały sobie, ale mimo wszystko były rodzeństwem. Kochały się i starały się sobie pomagać w potrzebie. Wiedziały, że kiedyś będą miały tylko siebie. Nie mogły się teraz opuścić. Teraz kiedy nie wiedziały, gdzie są ich rodzice. 
 - Nie możecie nas rozdzielić - powiedziała twardo Livien.
 - Musimy - powiedział Sedriq.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku Rocky. 
 - Nigdzie nie pójdę. Nie zostawię mojej siostry - powiedziała twardo.
 - Ale musisz - odpowiedziała Aithene podchodząc do Livien wzdychając. - Możecie się pożegnać, bo niestety prawdopodobnie nie będziecie się już widywać.
 Liv zakryła usta ręką, usilnie starając się powstrzymać łzy. Siostra przytuliła ją mocno. Nadal była od niej niższa, więc ukryła głowę w jej szyi. Blondynka objęła mocno siostrę. Była oszołomiona. Nie mogła uwierzyć, że nie spotka siostry. Jak ona przeżyje bez ich codziennych kłótni? Bez siedzenia do późnej nocy i obgadywania dziewczyn ze szkoły? No jak? Dziewczyny uścisnęły się mocno.
 - Kocham cię - powiedziały równocześnie.
  W końcu Livien pozwoliła łzom płynąć swobodnie po policzkach. Rzadko płakała, a jeszcze rzadziej przy kimś. Aithene spojrzała na blondynkę wyczekująco, więc dziewczyna ostatni raz uścisnęła siostrę i spojrzała na kobietę. 
 - Możemy iść - powiedziała drżącym głosem.
Kobieta kiwnęła głową i wyciągnęła dłoń do Livien, którą dziewczyna od razu ujęła. Aithene skinęła głową Sedriqowi i uśmiechnęła się krzepiąco do Rocky zalanej łzami. Na beżowej ścianie salonu znikąd pojawiły się złote drzwi. Kobieta otworzyła je i przepuściła Liv przodem.
 Blondynka westchnęła i zrobiła krok do przodu.
 Właśnie teraz zaczynała nowe życie.
_________________________________________
Rozdział w sumie trochę bez sensu wiem ;;
Ale dedykuję go:
Tris, Mey (po raz kolejny), Luce, Clary... Ogółem ludziom z grupy SHADOWHUNTERS FOREVER!