muzyka

Uwaga!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 2

Witam ponownie Aniołeczki! (Mogę tak do was mówić?)
Jak widzicie zmieniłam szablon! =D Podoba się wam? Mi bardzo ^^
Także ten....
Zapraszam do czytania! ^^
(https://www.facebook.com/pages/Superoska-Adminka-Avada-%CF%9F/645135998894103?ref=hl - wymuszanie lajków XD)
_______________________
Rozdział Drugi

   Gdy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec dzisiejszych lekcji Rocky z westchnieniem ulgi spakowała swoje rzeczy do czarnej, skórzanej torby z milionem różnych naszywek. Dziewczyna wyszła z sali i udała się do głównego holu, gdzie miała się spotkać z siostrą. Livien kończyła dzień wuefem, natomiast Rocky biologią. To były jedyne lekcje, których nie miały razem.
    Brunetka oparła się o bladożółtą ścianę korytarza. Cały dzień zastanawiała się dlaczego jej rodzice tak dziwnie się zachowali rano. Dlaczego w oczach Sereny czaił się strach? Dlaczego zesztywniała na wieść o śnie Livien? Dlaczego Devin tak szybko zmienił temat? Nie wiedziała co było takiego dziwnego w śnie jej siostry. Co z tego, że kobieta była podobna do ich matki, a mężczyzna do ojca. Takie podobieństwa w snach się zdarzają.
   Livien wyszła, a raczej wybiegła z szatni. Włosy miała w nieładzie. Zdyszana lekko dotarła na korytarz. Zastała swoją siostrę w pozie charakterystycznej dla niej kiedy nad czymś rozmyśla. Zmarszczone brwi, lekko zmrużone oczy i zaciśnięte wargi oraz niecierpliwe tupanie lewą stopą. Liv uśmiechnęła się i podbiegła do siostry.
 - Hej, Einsteinie, nad czym tak rozmyślasz? - spytała.
Rocky wzdrygnęła się, gdy blondynka wyrwała ją z głębokiego zamyślenia.
 - Analizowałam dzisiejsze zachowanie naszych rodziców - odparła robiąc zabawnie poważną minę.
 Liv roześmiała się i poprawiła plecak na plecach.
 - I co?
 Rocky wzruczyła ramionami.
 - Mózg mi się przegrzał od tego myślenia - powiedziała po czym parsknęła śmiechem.
Siostry krztusząc się ze śmiechu wyszły ze szkoły i udały się do domu. Po drodze rozmawiały o rzeczach typowych dla nastolatek. Czuły się wtedy takie normalne. Obydwie wiedziały, że są inne od wszystkich. Wyjątkowe. 
 W końcu, po dziesięciu minutach spaceru podczas którego Rocky dowiedziała się, że Livien musiała biegać dookoła sali za to, że celowo uderzyła Caroline kijem do hokeja, dziewczęta dotarły pod dom Blanchardów. Był to dość duży, biały budynek z czerwonym dachem. Z tyłu domu był basen, w którym uwielbiała pływać Rocky. Przed domem znajdował się ogródek, na który uparła się Liv i którym tylko ona się zajmowała. 
 Brunetka podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Drzwi nie ustąpiły, były zamknięte. Dziewczyna zmarszczyła brwi i wyciągnęła z kieszeni spodenek klucz i przekręciła go w zamku. Razem z siostrą weszła do domu.
 - Cześć mamo! Cześć tato! - zawołała Livien ściągając buty.
Odpowiedziała jej cisza. 
 - To dziwne. O tej porze powinni być w domu - mruknęła Rocky.
Liv ściągnęła brwi i weszła po schodach na górę. Tymczasem jej siotra przeszukała wszystkie pokoje na dole. Żadnej kartki z wiadomością gdzie się udali ich rodzice nie było. Cały dom wyglądał tak jak rano. Torebka Sereny leżała na swoim miejscu w salonie, a telefon Devina spoczywał jak zwykle na stole. Rozmyślania Rocky o tym, gdzie mogli znajdować się jej rodzice przerwał wrzask Livien. Wystraszona brunetka wbiegła na górę. Krzyk dochodził z pokoju jej siostry.
 Livien stała sparaliżowana na środku pokoju. Przed nią znajdował się ogromny stwór na widok którego Rocky niemal stanęło serce. Bestia była wielka, czarna jak smoła. Z głowy wyrastały jej dwa kręcone, biało-czarne rogi. Miała małe, całkowicie białe oczy i ogromne kły, zdolne przeciąć nawet grubą warstwę metalu delikatnym pociągnięciem. W dłoni trzymała wielki czarny topór, prawie tak wielki jak Rocky. Brunetka nawet nie myśląc złapała leżącą na półce jedną z wielu książek Livien i rzuciła nią w potwora. Stwór odwrócił się w jej stronę i zawarczał. Brunetka odwróciła się i najszybciej jak umiała zbiegła po schodach na parter. Na jej nieszczęście bestia podążyła za nią. 
 Liv pisnęła i rzuciła się za siostrą. 
 Bestia, mimo tego że była wielka biegała całkiem szybko. Jednak trudno było jej tak szybko skręcać jak drobnej i zwinnej Rocky. Livien rozglądała się za czymś czego można by użyć w walce przeciwko potworowi. Kątem oka zobaczyła długi nóż, leżący na blacie w kuchni. Dziewczyna zawsze panicznie bała się noży, ale teraz to że bała się o siostrę przeważyło szalę. Livien przełknęła ślinę i złapała do ręki nóż nim zdążyła się rozmyślić. Odwróciła się w stronę czarnej bestii, przed którą nadal uciekała Rocky. Wściekły potwór machnął wielką łapą i rozdarł obraz, z którego Liv była najbardziej dumna. Przedstawiał on pewną elfkę.
 - No nie! Teraz to masz przerypane, stary! - krzyknęła z wściekłością blondynka.
Wycelowała i rzuciła nożem w stronę stwora. Ostrze wbiło się w jego ramię. Zaryczał wściekle i obrócił się w stronę blondynki. Ta stanęła bez ruchu, sparaliżowana strachem. Bestia ruszyła w jej stronę. Jednym machnięciem ręki powalił dziewczynę na plecy. Ta wrzasnęła przeraźliwie i zamknęła oczy, gdy topór zbliżył się niebezpiecznie do jej twarzy. 
 Nic nie poczuła. Czy tak właśnie wygląda śmierć? Nic nie czuć? Otworzyła oczy. 
 Stał nad nią mężczyzna z jej snu. Blondynka otworzyła szeroko usta. 
 - Nic ci nie jest? - spytał z troską.
 - Oprócz szoku, to raczej jestem cała i zdrowa - odpowiedziała Livien wstając przy jego pomocy. - Gdzie moja siostra? 
 - Tutaj! - powiedział ktoś. 
Rocky rzuciła się siostrze na szyję. Liv uściskała ją mocno.
 - Żyjesz? - spytała szeptem brunetka.
 - Tak, a ty? - odszepnęła dziewczyna.
 - Też - odrzekła dziewczyna z ulgą.
Siostry oderwały się od siebie. Mężczyna, który uratował Livien odchrząknął.
 - Hmm... Dziewczęta, chyba musimy pogadać - mruknął.
 - Nie chyba, ale na pewno - powiedział ktoś. - Chodźmy do salonu.
To była wysoka kobieta. Kobieta ze snu blondynki. Dziewczyna zmrużyła oczy, ale trzymając się mocno za ręce z siostrą, weszła za nią do salonu. Bliźniaczki usiadły obok siebie na kanapie, na przeciwko nich w ulubionym fotelu ich mamy zasiadła brązowowłosa, a mężczyzna oparł się o ścianę. W dłoni obracał długi, czarny miecz.
 - Kim jesteście? I po co tu przyszliście? Gdzie nasi rodzice? - wypaliła Rocky ze zdenerwowaniem.
 Kobieta ułożyła dłonie na kolanach. Była ubrana w bladożółtą suknię wyszywaną perełkami. 
 - Jestem Aithene. To Sedriq - wskazała dłonią na mężczyznę trzymającego w garści ostrze. - Przyszliśmy to aby was... ostrzec. Nie wiem gdzie wasi rodzice - odpowiedziała na zadane przez dziewczynę pytania.
 Livien westchnęła i spojrzała w piwne oczy kobiety.
 - Śniliście mi się. Ty i Sedriq - powiedziała cicho.
Miecz czarnowłosego mężczyzny upadł z brzękiem na ziemię. 
 - Staliście pod drzewem o srebrnych liściach. Rozmawialiście. Miałam przeczucie, że ta rozmowa dotyczyła mnie i Rocky - kontynuowała dziewczyna. 
Aithene spojrzała na nią.
 - Tak. Rozmawialiśmy o was. 
 - Kim wy tak naprawdę jesteście? - spytała Rocky cicho ale z naciskiem.
Sedriq schował miecz do pochwy przytroczonej do boku.
 - Przed wami siedzi królowa elfów. A tu - wskazał na siebie. - Stoi Największy Czarnoksiężnik.
__________________________
Rozdział dedykuję Mey <3 Dzięki za te wspólne wieczory i oglądanie Harry'ego ^^

6 komentarzy:

  1. Omnom. :3 Fajniutko. Czeeekam na następne xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ^^ Dawaj nexta, małpko! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne *O* Czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  4. OmG Genialne :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry.
    Dziś się o tym dowiedziałem i... świetne! Pisz dalej.
    Hah Elfy żyjące w naszych czasach? Sam wpadłem na ten pomysł. :)
    Zapraszam do siebie:
    http://hrabstwocelje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie :D
    Błędów niewiele:
    WF-ie*
    Przecinki ;D
    Jeej, szkoła. To już jutro, czyż nie? :D
    Tak się cieszę *.*
    Coś mam wrażenie, że Liv będzie szczególnie związana z wodą, a Rocky z ziemią <3
    Wielka bestia z rogami- dlaczego mnie to nie zdziwiło?
    Hmmm, ludzie ze snu zjawiają się w Twoim domu i mówią, że są Królową Elfów i Największym Czarnoksiężnikiem... Normalka, zalicza się do codzienności, prawda? :D W sumie tak jak wielka bestia, ale można to przemilczeć xd
    Rodzice gdzieś zniknęli... Ciekawe, czy uciekli z przerażenia czy może ktoś ich porwał? A może jest trzecia opcja? o.O
    No cóż, myślę, że jak na razie to byłoby na tyle. Nie mam sił pisać dalej ;-;
    Przepraszam za ten jakże mało wyczerpujący komentarz...
    Życzę weny, pozdrawiam,
    Rose Lily Evans :3

    OdpowiedzUsuń