muzyka

Uwaga!

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 11


ROZDZIAŁ JEDENASTY


 Livien zaprowadziła całą gromadę do jadalni, gdzie wczoraj jej babcia powiedziała, że musi wyjechać w jakiejś ważnej sprawie. Carrien rozglądała się z ciekawością po zamku, chłonąc oczami każdy szczegół. Za nimi Lorethan i Mason byli tak cicho, jakby ktoś zabronił im mówić, pod groźbą śmierci. 
 Kiedy dotarli do sali, Liv usiadła na krześle, a obok niej zajęła miejsce jej siostra. Naprzeciwko nich usiedli rudzielec i czarnowłosy. Blondynka oparła brodę na dłoni i zwróciła się do siostry:
 - No więc? Dlaczego on nazwał cię Carrien?
 Brunetka zarumieniła się lekko i opowiedziała siostrze o tym, jak Sedriq powiedział jej, że może zmienić swoje imię na inne. Dziewczyna skorzystała z okazji, a imię, które teraz nosiła przyszło jej do głowy jako pierwsze. Mason posłał jej lekki uśmiech, więc dziewczyna odpowiedziała mu tym samym.
 - Okej, okej - Liv przerwała opowieść siostry, po czym spojrzała na rudowłosego czarownika, który przyprowadził jej siostrę do zamku. - A ty? Kim ty jesteś? - zapytała marszcząc brwi.
 - Jestem Mason. Mason Croakwood - odpowiedział chłopak na jej pytanie. - Brat Lorethana - dodał z zimnym uśmiechem.
 Blondynka spojrzała z wyrzutem na Lorethana, który patrzył wszędzie, byle nie w jej przenikliwe, turkusowe oczy. Carrien położyła dłoń na dłoni swojej siostry. Może i brunetka miała bardziej wybuchowy charakter, ale kiedy Livien coś zdenerwowało to potrafiła być naprawdę nie do zniesienia. 
 Livien przez chwilę przyglądała się Masonowi, ale nie dostrzegła ani krztyny podobieństwa między tą dwójką braci. Aż trudno było jej uwierzyć, że są rodziną. Dziewczyna rzuciła Lorethanowi spojrzenie mówiące: ,,porozmawiamy sobie później'', na widok którego jej siostra miała ochotę parsknąć śmiechem. 
 Mason skinął głową na Carrien, a ona wyjęła z kieszeni swojej skórzanej kurtki wymiętą kartkę i położyła ją na stole, między całą czwórką. Liv zasłoniła usta na widok potwora, który zaatakował ją w jej własnym domu i który omal jej nie zabił. W jej oczach wykwitł strach.
 - O Boże. Skąd to masz? - wyszeptała dziewczyna.
 - Livien, spokojnie - powiedzieli w tym samym czasie Lorethan i Carrien.
 Siostra blondynki spiorunowała czarnowłosego elfa wzrokiem i zwróciła się do swojej bliźniaczki ze słowami:
 - Ten potwór Liv. Nazywa się gald. On był powodem kłótni między elfami, a czarownikami.
 Lorethan zmarszczył brwi. 
 - To on was zaatakował? - zapytał.
 Siostry kiwnęły głową w tym samym czasie, a on zagryzł wargę z niepokojem i spojrzał na swojego brata z wyraźnym zdenerwowaniem w swoich jadowicie zielonych oczach. 
 - O co chodzi, Reth? - spytała cicho dziewczyna o długich blond lokach, siedząca naprzeciwko niego. 
 - To, że was zaatakował oznacza, że Galbdur musi żyć, mimo że na własne oczy widziałem jego egzekucję i najpewniej czyha na wasze życie. Nie wiem dokładnie czemu, ale sądzę, że jeśli to on to na pewno nie pracuje sam. - Lorethan ułożył dłonie na blacie stołu.
 Blondynka wciągnęła powietrze ze świstem.
 - Czyli podsumując, jakiś stary, zgrzybiały dziadek zmartwychwstał i teraz chce zabić mnie i moją siostrę, tak? - Livien z pozoru wyglądała na spokojną i opanowaną, ale w środku trzęsła się ze strachu. 
 - Spokojnie, nic wam nie zrobi, dopóki jesteście tutaj - uspokoił ją Mason.
 Blondynka już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy wszyscy usłyszeli kroki tuż pod drzwiami. Mason i Carrien zrobili się niewidzialni, gdy tylko rudzielec machnął ręką. Livien przełknęła ślinę, gdy drzwi się otworzyły i do środka wszedł Aidon, elf, który złapał Carrien na granicy i mało jej nie zabił.
 - Wybacz, wasza wysokość, ale zdawało mi się, że słyszę jakiś znajomy głos - powiedział elf, kłaniając się blondynce.
 - Nie ma tu nikogo oprócz mnie i Lorethana, Aidonie - odrzekła z łagodnym uśmiechem Liv, kątem oka zerkając na krzesło, gdzie siedziała jej niewidzialna siostra.
 Carrien starała się oddychać najciszej jak umie, ale palce trzęsły jej się tak bardzo, że musiała zaciskać je na krawędzi krzesła, ale to i tak nie pomagało. Aidon skinął głową i wyszedł z sali, starannie zamykając za sobą drzwi.
 Livien nie mogła powstrzymać wzdrygnięcia się, gdy jej siostra nagle pojawiła się obok niej. Lorethan pod stołem kopnął ją w kostkę i bezgłośnie powiedział: ,,musisz z nią pogadać''. Dziewczyna przewróciła oczami i kopnęła go w piszczel z całej siły, po czym z uśmiechem zwróciła się do siostry:
 - Może się przejdziemy? 
 Carrien skinęła głową ze wzruszeniem ramion i razem z siostrą wyszła z jadalni. Obie szły najciszej jak umiały. Liv zaprowadziła bliźniaczkę do swojej komnaty. 
 - Kim jest ten Mason? Tak, to jest spowiedź, kochana - powiedziała z udawaną powagą blondynka opierając się o ścianę.
 - Kolega - jej siostra zarumieniła się lekko, siadając na brzegu łóżka.
 Livien roześmiała się cicho, a brunetka poszła za jej przykładem. Siostrom tak brakowało właśnie takiej chwili. Takiej, w której obie zapominały o wszystkim i swobodnie się śmiały.
 Nagle wzrok Carrien przykuło śnieżnobiałe jajo leżące na biurku jej bliźniaczki. Dziewczyna zmarszczyła brwi, tak że na jej czole pojawiły się zmarszczki.
 - Co to jest, Liv? - zapytała brunetka przechylając głowę na bok.
 - Hm... To? To... nic takiego - blondynka zaczęła się jąkać, wyłamując palce.
 - Liv - powiedziała z naciskiem jej siostra.
 - Och, no dobra. To jest smocze jajo - powiedziała cicho Livien.
 - Że co? - Carrien wstała tak gwałtownie, że potknęła się i upadła na podłogę, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy blondwłosej dziewczyny.
 - Znalazłam je w lesie. Myślałam, że to kamień, więc je wzięłam - skrzywiła się dziewczyna, patrząc na znalezione przez siebie jajo.
 - Masz smocze jajo. W swoim pokoju. Z którego w każdej chwili może wykluć się zimnokrwisty zabójca ziejący ogniem. Dobrze zrozumiałam?
 - Nie panikuj, Rocky... - Carrien wzdrygnęła się słysząc swoje poprzednie imię, wskutek czego jej blondwłosej siostrze zrobiło się przykro. To świadczyło o tym, że w jakiś sposób brunetka zostawiła przeszłość daleko w tyle.
 Przez chwilę siostry siedziały w milczeniu. Żadna z nich nie odważyła się wypowiedzieć ani jednego słowa, bo bała się że urazi drugą. W końcu jednak to Livien przerwała ciszę panującą między nimi dwoma:
 - Sądzę, że powinnyśmy spróbować poszukać rodziców - orzekła.
 - Chyba masz rację - powiedziała Carrien splatając ręce na piersi. - Ale niby gdzie mamy ich szukać? Nawet nie jesteśmy pewni, czy zostali porwani. Równie dobrze mogli po prostu zostać po godzinach w pracy, a my po prostu pomyślałyśmy sobie coś idiotycznego.
 - Rocky - upomniała Liv siostrę.
 - Nie mów tak do mnie. Mam na imię Carrien, przyzwyczaj się do tego.
 - Masz na imię Rocky. Co się z tobą dzieje? - w oczach blondynki zalśniły łzy. Zbliżyła się do siostry z zamiarem przytulenia jej, ale ona stała sztywno i nie zrobiła nawet kroku w stronę swojej blondwłosej bliźniaczki.
 Carrien zauważyła jak dolna warga jej siostry się trzęsie i natychmiast podbiegła do niej, żeby ją przytulić.
 - Przepraszam. - powiedziała dziewczyna ze skruchą.
 - Nic się nie dzieje - odrzekła blondynka ocierając łzy z policzków i pociągając nosem.
 - Masz rację co do tego, że powinnyśmy poszukać rodziców, ale naprawdę nie wiem, gdzie mogłybyśmy zacząć - wzruszyła ramionami Carrien, krzywiąc się, co było u niej dość częstym odruchem.
 - Mogłabym pogadać z Lorethanem i w jakiś sposób dać ci znać - podsunęła Livien uśmiechając się. - Tym tunelem, którym przyszłaś na pewno można dostać się też w drugą stronę, więc sądzę, że mogłoby się to udać.
 - Pewnie tak - powiedziała brunetka z ulgą.
 - A kiedy smok się wykluje na pewno cię o tym powiadomię, uwierz - roześmiała się Liv, wskazując podbródkiem na białe jajo, któremu nadal z zaciekawieniem przyglądała się jej siostra.
 - No dobra - Carrien również się roześmiała.
 - Boję się, wiesz? Strasznie - wyszeptała blondynka.
 - Ja też, Liv. Ja też. Ale jeśli mamy przez to wszystko przechodzić to przejdziemy to razem, okej?
 Blondynka kiwnęła głową z uśmiechem i objęła siostrę. Co racja, to racja. Jeśli coś miało się stać, to obie w tym tkwiły. I żadna z nich nie miała zamiaru opuścić drugiej.
 - Chodźmy to Masona i Lorethana. - powiedziała z uśmiechem Livien.
 - Mam nadzieję, że nie rozsadzili ci jadalni - odrzekła z przekąsem Carrien.
 Livien roześmiała się tak szczerze, jak nie robiła tego od dawna. Razem z siostrą wyszła na korytarz i wróciła do sali, w której czekali na nie chłopcy, nadal pogrążeni w milczeniu. Kiedy Mason zauważył brunetkę, podniósł się z siedzenia.
 - Możemy już iść? - zapytał dziewczyny, choć widać było, że to nie prośba a rozkaz.
 - Co? Nie - blondynka odpowiedziała za swoją siostrę, marszcząc brwi.
 Carrien położyła dłoń na ramieniu bliźniaczki i spojrzała na nią wymownie.
 - Daj spokój, Liv. Naprawdę już czas, żebym wracała - odrzekła łagodnie dziewczyna.
 Lorethan wzruszył ramionami, patrząc na blondwłosą wnuczkę Aithene. Chyba dawał jej do zrozumienia, że w tej kwestii nic nie wskóra.
 - Możemy chociaż was odprowadzić? - spytała z nadzieją Liv.
 Mason kiwnął głową, z ledwo dostrzegalnym cieniem uśmiechu na twarzy. Lorethan wyprostował się na swoim miejscu.
 - Zaczekam tu - powiedział, patrząc na blondynkę.
 Rzucone mu przez nią spojrzenie sprawiło, że natychmiast się podniósł i ruszył za tą trójką. Livien kopnęła go w kostkę, przez co zaczął niemal niewidocznie utykać. Bliźniaczki szły obok siebie trzymając się za ręce z całej siły.
 Kiedy w końcu dotarli do piwnicy, w której znajdowało się wejście do tunelu, dziewczyny znów się rozpłakały. Łzy ciekły im po policzkach zostawiając wilgotne smugi.
 - Masz tu jeszcze przyjść, zrozumiałaś? Bo jak nie, to znajdę cię i uduszę, obiecuję - powiedziała Livien pociągając nosem.
 Carrien skinęła głową i uśmiechnęła się blado. Kiwnęła głową na pożegnanie Lorethanowi i za Masonem wsunęła się do tunelu.
 Liv patrzyła jeszcze chwilę, jak w tunelu rozbłyska światło z pochodni, po czym Lorethan zatrzasnął klapę w podłodze.



------------------------------

Rozdział 11 właśnie się narodził oh :') Cieszę się strasznie, Jezu. Mam nadzieję, że do końca roku napiszę te trzydzieści rozdziałów (conajmniej lol). Ogólnie to zazdroszczę tym, co mają teraz ferie serio :') Chciałabym mieć wolne i móc skończyć czytać 'Grę o Tron'.
Btw rozdział dla Żurka, bo jest super i dla Kasi bo ją kocham i dla Szczurka bo ją też kocham, mimo że nie chce się jej iść na dyskotekę c':

2 komentarze:

  1. Coraz lepiej piszesz ;) bardzo mi się spodobał ten rozdział i z niecierpliwością czekam na następny, który mam nadzieje pojawi się niedługo (?) Jestem strasznie ciekawa, co będzie z tym smokiem :D
    Pozdrawiam i bardzo dużo weny życzę ;*
    ~Lil

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz coraz lepiej <3 Mam nadzieję, że nowy rozdział bd niedługo (?) Jestem ciekawa dalszych części. Przesyłam wenę i życzę jej więcej oraz pozdrawiam :**
    p.s Zapraszam do mnie <3 dussia-opowiada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń