muzyka

Uwaga!

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 12



ROZDZIAŁ DWUNASTY


 Livien uderzyła Lorethana pięścią w ramię. To chyba był dziesiąty raz dzisiejszego wieczoru, kiedy oberwał  od dziewczyny. Blondynka nawet nie zdawała sobie sprawy, jakie mocne ma uderzenie.
 - Za co to? - syknął czarnowłosy elf.
 Blondynka nawet nie odrywała wzroku od miejsca w podłodze, w którym znajdowała się klapa, przez którą dosłownie kilkanaście sekund temu przeszła jej siostra. Lorethan nie próbował siłą jej z tamtąd odciągnąć, bo wiedział, że i tak nic nie zdziała. Poza tym, nie chciał dostać od niej kolejny raz. W końcu dziewczyna uniosła głowę. Wzrok miała nieobecny, co dało się zauważyć od razu. Tak jakby myślami była miliony kilometrów stąd. Ruszyła w stronę wyjścia z piwnicy, a Reth potruchtał za nią. Bał się, że dziewczyna pójdzie gdzieś, gdzie nie powinna. 
 A tymczasem ona udała się do swojego pokoju. Zielonooki wszedł tam za nią i oparł się o ścianę. Livien usiadła na łóżku i wzięła na kolana smocze jajo. Ostatnio robiła to bardzo często. Siadała gdzieś, poza zasięgiem wzroku innych i brała je na kolana. Wodziła palcami po gładkiej, śnieżnobiałej powierzchni, pokrytej ledwie widocznymi srebrnymi prążkami. Jakaś część dziewczyny chciała, żeby smok wykluł się teraz, w tej chwili, ale ta druga część wolała, żeby zwierzę jeszcze poczekało. 
 W końcu dziewczyna zwróciła spojrzenie swoich przenikliwych, turkusowych oczu na czarnowłosego elfa nadal stojącego pod ścianą.
 - Siadaj - wskazała mu miejsce obok siebie.
 Lorethan posłusznie zrobił co mu nakazała. Dziewczyna westchnęła cicho i odgarnęła za ucho kosmyk swoich blond loków, które odgarnęła sobie na prawe ramię. 
 - Czemu nie mówiłeś, że masz brata czarownika? - zapytała blondynka cicho i jakby z wyrzutem. 
 - Czemu nie mówiłaś, że zaatakował cię gald? - odbił piłeczkę Lorethan. 
 - Lorethan - jedno słowo wystarczyło jej, by upomnieć czarnowłosego elfa.
 - Przepraszam - westchnął zielonooki. - Masona i mnie rozdzielono, gdy mieliśmy po jedenaście lat. Akurat wtedy zaczęła się wojna między elfami a czarownikami. Dostaliśmy zakaz spotykania się, a ja jako jedyny elf w rodzinie zostałem wywieziony jako jeden z pierwszych. Moja matka nie mogła mnie zostawić, więc skłamała i przeniosła się tu razem ze mną. - zerknął na dziewczynę oczekując jakiejś reakcji, ale ona siedziała w ciszy i słuchała go z uwagą. Przestała głaskać jajo. - Spotkałem się z Masonem po jakichś dwóch latach. Oskarżył mnie o to, że zabrałem mu matkę. Właśnie dlatego, nie chciałem ci o tym mówić. Nie było o czym. Nie sądzę, żeby między nami kiedykolwiek zapanowała zgoda, Liv. Nie to co ty i twoja siostra.
 Elf odwrócił wzrok, po to by dziewczyna nie widziała jego zaszklonych oczu. Poczuł dotyk jej drobnej, chłodnej dłoni na ramieniu i niemal się wzdrygnął.
 - Tak mi przykro, Lorethanie... - wyszeptała.
 Czarnowłosy podniósł się szybko, strząsając jej dłoń z ramienia. Dziewczyna spojrzała na niego na wpół ze zdziwieniem, na wpół z urazą.
 - Niepotrzebnie - powiedział, wychodząc z pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi. 
 Livien zrobiło się naprawdę przykro. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Opadła na poduszki i przytuliła smocze jajo do piersi. Dwoma kopnięciami zsunęła delikatne pantofle ze stóp i podkuliła nogi. Przez okno widziała srebrną tarczę księżyca, który rzucał delikatną srebrną poświatę wokół siebie. Dziewczyna podniosła jajo do góry, pod światło. W środku zarysowywał się delikatny, czarny cień, małego zwiniętego w kłębek smoka.
 Splotła dłonie pod policzkiem i czekała na sen, którego naprawdę potrzebowała. Kiedy w końcu przybyły po nią ramiona Morfeusza, nie opierała się im.
 Rzadko kiedy podczas spania miała jakiekolwiek sny. Ale ten, który miała teraz był wyjątkowo realistyczny.
 Stała na wielkim, kamiennym murze i z góry patrzyła na scenę rozgrywającą się w dolinie. Morze czarnych, paskudnych potworów biegło w stronę ubranych w białe zbroje postaci. Obok niej, na murze stało tysiące łuczników z napiętymi już łukami. Wśród nich zauważyła Lorethana ze skupionym wyrazem twarzy. Chciała do niego podbiec, ale nie mogła się ruszyć. Krzyczała jego imię, ale nie słyszał jej.
 Kiedy przyjrzała się uważnie, zauważyła, że na czele czarnych stworów jedzie złocisto-zielony rydwan. Siedziały w nim jakieś dwie postacie, ale Liv nie widziała zbyt dobrze ich twarzy. Jedna ze stojących w rydwanie postaci wydała z siebie okrzyk w nieznanym dziewczynie języku i potwory ruszyły warcząc wściekle. Kiedy jeden z łuczników wystrzelił, Livien obudziła się.
 Siedziała na łóżku zlana potem, oddychając szybko. Co to było?, zadała sobie w myślach pytanie. Rozglądnęła się. Jajo leżało na ziemi, wydając z siebie dziwne odgłosy przypominające gruchotanie kości. Livien wzięła je do rąk, i krzywiąc się położyła je sobie na kolanach. Zmarszczyła brwi i wciągnęła ze świstem powietrze, gdy skorupa jajka zaczęła powoli pękać.
 Szybko złapała jajo i wybiegła z pokoju. Musiała znaleźć Lorethana. Teraz, zaraz. Najszybciej jak umiała zaczęła biec w stronę pokoju zielonookiego elfa. Ślizgała się na posadzce, ale i tak nie zwalniała. Zapukała mocno w drzwi zrobione z jasnego, kremowego drewna. Lorethan otworzył po kilku sekundach. Dziewczyna pokazała mu jajo, które wydawało z siebie coraz głośniejsze dźwięki i widać było na nim coraz więcej pęknięć. Przepchnęła się obok niego do jego pokoju i stanęła na środku. Pomieszczenie było urządzone głównie w kolorze brązowym i beżowym.
 - Co ty tu robisz? - zapytał Lorethan. Wyglądał na wkurzonego.
 - To coś się wykluwa, kretynie i jeśli ma kogoś zabić to wolę, żebyś to był ty - warknęła w odpowiedzi Livien, kładąc jajo na biurku Lorethana.
 Chłopak spiorunował ją wzrokiem, a ona wytrzymała jego spojrzenie i usiadła przy biurku. Jajo trzęsło się coraz bardziej, a jego skorupa wydawała coraz głośniejsze trzaski. Z jednej strony Liv chciała, aby smok wykluł się już teraz, ale z drugiej strony trochę, a nawet bardzo się bała. Lorethan odsunął się na bezpieczną odległość i skrzyżował ramiona na piersi.
 Kiedy kawałek skorupy oderwał się i spadł na ziemię, Liv wciągnęła powietrze ze świstem. Pierwszym, co zobaczyła były niewielkie, błoniaste skrzydła w kolorze świeżego śniegu. Potem wyłoniło się całe smocze pisklę. Było ono wielkości piłki do piłki ręcznej. Miało duże, przenikliwe oczy, kolorem zbliżone do tęczówek Livien. Stworzenie zamachało ogonem pokrytym kolcami i zwróciło wzrok na blondynkę.
 Dziewczyna wyciągnęła otwartą dłoń w stronę młodego smoka. Delikatnie, opuszkami palców przesunęła po jego śnieżnobiałych łuskach. Były gładkie, ale dziewczyna wiedziała też, że niesamowicie twarde. Smok zamknął oczy i wydał z siebie cichy pomruk. Rozłożył swoje niewielkie skrzydła i wzleciał do góry, by wylądować na ramieniu blondynki i delikatnie wczepić pazury w materiał jej jasnozielonej sukni.
 - Jesteś przepiękny - wyszeptała dziewczyna, na co stworzenie zamachało ogonem, a z jego nozdrzy wydobył się niewielki obłoczek dymu. - Przepraszam. Przepiękna - poprawiła się Liv z szerokim uśmiechem.
 Lorethan z uśmiechem patrzył na dziewczynę i młodego smoka, który siedział na jej ramieniu i bez problemu pozwalał się głaskać, a od czasu do czasu łapał delikatnie w zęby dłoń dziewczyny. Blondynka przyjmowała to z cichym chichotem.
 - Przydałoby się, żebyś nadała jej jakieś imię - powiedział zielonooki wskazując na młodą smoczycę.
 Blondynka w zamyśleniu podrapała stworzenie pod brodą. Przypomniały jej się nagle wszystkie książki, które przeczytała i w których pojawiały się smoki. Każdy z nich był inny od poprzedniego, a zwierzę, które w tej chwili siedziało na jej ramieniu było jeszcze bardziej wyjątkowe.
 - Nie znam zbyt wielu smoczych imion - orzekła z przekąsem blondynka.
 - Może Serephira? - podsunął Lorethan.
 Smocze pisklę uniosło łebek i zamrugało oczyma. Wydało z siebie przyjemny dla ucha, melodyjny dźwięk, patrząc na Livien. Dziewczyna zmarszczyła brwi i zaczęła miętosić w palcach koniec luźnego rękawa jej sukni.
 - Chyba jej się podoba - odpowiedziała z uśmiechem, po czym pogłaskała smoka po grzbiecie. - Od teraz masz na imię Serephira - powiedziała do małej smoczycy.
 Serephira zamachała skrzydłami i zakręciła koło nad głową wnuczki Aithene. Z piersi dziewczyny wyrwał się donośny śmiech. Pozwoliła zwierzęciu zwinąć się w kłębek na swoich złożonych dłoniach.
 - Dziękuję - powiedziała Livien zwracając się do Lorethana.
 Zielonooki elf skinął jej głową, a jego twarz rozjaśnił uśmiech. Popatrzył jej w oczy, w których migotały wesołe iskierki.
 - Nie masz za co dziękować. Za to ja powinienem cię przeprosić za to, jak się zachowałem. Zdenerwowałem się - rzekł chłopak krzywiąc się.
 Serephira zasnęła zwinięta w kłebek między palcami blondwłosej dziewczyny. Livien popatrzyła na to niemal z matczyną czułością. Przez chwilę poczuła się niczym Daenerys, ale zaraz odpędziła tą myśl. Oczy powoli jej się zamykały, była zmęczona, co Lorethanowi od razu rzuciło się w oczy.
 - Chyba powinnaś się położyć - powiedział Lorethan ze swoim firmowym, chytrym uśmiechem.
 Livien wystawiła mu język i ziewając udała się ku drzwiom pokoju czarnowłosego. Serephira wyglądała niczym małe kociątko śpiące w ramionach swojej właścicielki.
 - Odprowadzić cię? - zapytał zielonooki uśmiechając się szerzej. Dziewczynie przez chwilę przemknęło przez myśl, że rozpruje sobie policzki.
 - Nie... trze-eeba - odrzekła ziewając i wychodząc na korytarz.
 Lorethan patrzył na nią jeszcze, oparty o framugę drzwi do swojego pokoju. Livien szła powoli i ociężale, widać było że najzwyczajniej w świecie usypia na stojąco. Chłopak parsknął śmiechem i podszedł do niej. Wziął ją na ręce, cicho już pochrapującą i przyciskającą swojego smoka do piersi. Zaniósł ją do jej pokoju i ułożył na łóżku, tak aby było jej wygodnie. Przykrył ją kołdrą i położył Serephirę na poduszce obok jej głowy.
 W progu popatrzył jeszcze na jej delikatną, jasną twarz, która w blasku promieni księżyca wyglądała niczym dziecięca twarzyczka. Lorethan uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą cicho drzwi.

* * *

Moi kochani dzisiejszy rozdział jest zadedykowany dla Natalii Jankowskiej, która zrobiła dla mnie przewspaniały zwiastun, a mianowicie ten:



                     
 Brawa dla niej za świetnie wykonaną pracę! Naprawdę cieszę się z tego zwiastunu niewyobrażalnie serio ;-; Zakochałam się w nim lel ;-;
 Jak nie oglądniecie to będę zła ;-;

3 komentarze:

  1. Cudny *.* Czekam na następny ;) Więcej Livien i Lorethana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega grafika bloga, jeju! Gif z Elsą słodki, podoba mi się! http://cleoklepko.blogspot.com nowy post

    OdpowiedzUsuń